- Prosił żebym cie odprowadził skoro bus ci uciekł - zaśmiał się wyszczerzając zęby w tym swoim obrzydliwie szerokim uśmiechu, który widać było nawet podczas zupełnych ciemności. Nie zwracając większej uwagi na jego słowa ruszyłam szybkim krokiem wąską, leśną ścieżką. W duchu prosiłam by nie zdecydował się iść za mną, pomyliłam się. Słyszałam, że się do mnie zbliża, a im bliżej mnie był tym szybciej biło moje serce.
- Mój przyjaciel prosił mnie bym towarzyszył ci w drodze do domu wiec zrobię to czy ci się to podoba czy nie - warknął chwytając mnie za rękę, jego twarz znalazła się dziwnie blisko mojej, czułam te wstrętny odór alkoholu wydobywający się z jego ust.
- Odejdź, jesteś pijany - protestowałam, jednak na nic się to nie zdało, chłopak przycisnął mnie do drzewa ciężarem swojego ciała, jedną ręką przytrzymywał mnie, drugą zaś położył na moim udzie i kierował ją po nim do góry. Gdy tylko trochę się odsunął wyrwałam się mu i pobiegłam przed siebie.
Dogonienie mnie zajęło mu zaledwie kilka sekund, tym razem popchnął mnie, wylądowałam twarzą na zimnej ziemi. Byłam pewna, że dzisiejszy wieczór nie będzie miał dobrego zakończenia. Chłopak bez większego problemu, mimo moich protestów odwrócił mnie tak bym leżała na plecach.
- Zostaw mnie frajerze - krzyczałam, a do oczu cisnęły mi się łzy, bałam się go, był nieobliczalny.
- Zamknij się szmato, tak będzie dla ciebie lepiej - rozkazał po czym zdjął z głowy czapkę i wcisnął mi ją w usta spróbuj to wypluć a uciszę cię inaczej.
Jego zimne, mokre od potu dłonie czułam na całym swoim ciele, szybko pozbył się moich ubrań, nie było to dla niego problemem, był ode mnie dużo silniejszy. Chłód bijący od ziemi był okropny, jednak był niczym w porównaniu z bólem jaki czułam gdy umiejscowił się między moimi nogami i usilnie starał się we mnie wejść. Gdy już skończył swoją zabawę odszedł, po prostu zniknął, zostawił mnie, z resztą czego ja się spodziewałam. Leżałam na ziemi, czułam ściekającą po moich udach gorącą krew, która prawie parzyła moje zmarznięte nogi. Nie tak wymarzyłam sobie swój pierwszy raz. Nie byłam w stanie się podnieść, nie pozwalały mi na to zdrętwiałe od mrozu nogi. Brakowało mi siły na wydobycie z siebie jakichkolwiek słów. Na chwilę zamknęłam oczy jednak nie mogłam ich już otworzyć, odpłynęłam.