Witam was robaczki moje ;D
Poprzednie opowiadania były starsze, pisałam je jakiś czas temu i bardzo cieszę się, że spotkały się z tak pozytywnymi opiniami. To zmotywowało mnie do dalszego tworzenia. Sądzę, że codziennie wpadnie coś nowego jednak będą to dwie moze trzy części bo piszę na bieżąco, a sami rozumiecie szkoła i te sprawy :)
Poniższy fragment napisany został dziś w przerwie między uczeniem się niemieckiego xD
Przepraszam, że tak mało. Postaram się wrzucać wam tego więcej.
Co to tego opowiadania, nie wymyśliłam jeszcze tytułu ale szybko postaram się to zmienić, jednak liczę na waszą inwencje twórczą i pomysły. Chętnie z nich skorzystam. Życzę miłego czytania. ;D
Buziaki
S.
Impreza skończyła się dużo później niż planowaliśmy, z resztą nie tylko to nie poszło nam zgodnie z planem. Już dawno powinnam być w domu, a dopiero wyszłam od Maxa, a od mojego domu mogłam dostać się jedynie autobusem, chociaż była jeszcze droga prowadząca przez las, która niekoniecznie wydawała się bezpieczna. Podbiegłam do przystanku, co nie było łatwe na kilkunastocentymetrowych szpilkach, szybko zdjęłam buty, tak było wygodniej, a co ważniejsze szybciej.
Zanim zdążyłam dobiec usłyszałam dzwonek swojego telefonu, w pośpiechu przeszukiwałam torebkę, jak na złość cała jej zawartość wysypała mi się na chodnik. Przyłożyłam telefon do ucha przytrzymując go ramieniem jednocześnie zbierając wszystkie szpargały.
- Gdzie jesteś ? Miałaś być wrócić ponad godzinę temu. - zarzuciła mi matka, ledwo pozwolili mi wyjść, a ja już ich zawodziłam.
- Niedługo będę w domu, przed chwilą wyszłam. Przepraszam - szeptałam chowając ostatnie drobiazgi do torebki muszę kończyć.
- Dobrze, ale my idziemy spać. Masz klucze, prawda ?
- Tak, tak mam.
Po tych słowach ruszyłam szybciej w stronę przystanku, po raz kolejny rozbrzmiał dzwonek mojej komórki.
- Zdążyłaś na autobus ? - spytał zmartwiony Max, w tle słychać było krzyki gości, którzy jeszcze nie opuścili jego domu. Był uroczy, nawet nie potrafił powiedzieć im, że impreza dobiegła już końca. Swoja drogą było mi głupio, że nie mogłam zostać dłużej by pomóc mu posprzątać. Zatrzymałam się na chwile by sprawdzić czy aby na pewno mam w torebce klucze, niestety ich nie było.
- Max zerknij czy w twojej bluzie nie zostawiłam kluczy, bez nich nie wejdę do domu.
- Poszukam i zadzwonię, poczekaj skarbie.
- Ale autobus właśnie przy... - nie zdążyłam dokończyć, chłopak rozłączył się. Bus zatrzymał się na przystanku, otworzył drzwi dokładnie naprzeciw mnie , a z jego wnętrza kierowca zapytał czy wsiadam.
- Niestety nie - odpowiedziałam obwiązując swoją szyję dokładnie szalikiem, robiło się coraz zimniej.
- To ostatni autobus - oznajmił z zatroskaną miną, zerknął na mnie po raz ostatni, zamknął drzwi i odjechał. Gdy bus oddalił się od przystanku wokoło zrobiło się zupełnie ciemno i strasznie. Często bywałam w tej okolicy jednak nigdy nie czułam się tutaj tak nieswojo. Odwróciłam się w stronę ścieżki prowadzącej przez las, a na samą myśl o tym, że mam iść tamtędy sama i to w dodatku o tej porze po plecach przeszły mnie ciarki. Miałam dziwne przeczucie, że ktoś mi się przygląda, że nie jestem tu sama, a jeszcze przed chwilą ulica była zupełnie pusta. Przymknęłam na chwilę oczy, wzięłam głębszy oddech, a gdy chciałam je otworzyć poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu, aż podskoczyłam ze strchu.
- Max kazał mi przynieść twoje klucze. Myślałem, że zdążę - tłumaczył Jack dysząc, widocznie biegł tu przez całą drogę. Pomachał mi kluczami przed nosem. Wyrwałam mu je z ręki szybkim ruchem i schowałam do kieszeni, nie przepadałam za jego towarzystwem.
- Dziękuję, możesz już iść - powiedziałam starając się wymusić na ustach uśmiech, musiało to wyglądać dość sztucznie, jednak przy przygaszonym świetle latarni nie było to bardzo widoczne.