Jestem z osób którym zamartwianie wychodzi bezbłędnie i po prostu jest wpisane w moja osobę.
Właśnie ze względu na ciążę zaczęłam odpuszczać, ludzi którzy sa dla mnie toksyczni i odsuwać od siebie sytuację które mają na mnie negatywny wpływ..
Inaczej się dzieję w przypadku jak ma się do czynienia ze stanem zdrowia Twojego pupila...
9 miesiąc daje mi we znaki porządnie ale to trzeba przezyć i tyle, w konću finał tej drogi jest wspaniały
(tak mówią), ale... nie daję rady patrzeć na to jak czuję się moja czworonożna córka z teraz już rzadko merdającym ogonkiem...zespół przedsionkowy u psa taka została postawiona diagnoza, stało się to z dnia na dzień i minął tydzień od ataku.
Najgorsze jest to że nie wraca słuch....po prostu chcę mi się zwyczajnie płakać a przed nami jeszcze remonty i inne rzeczy które trzeba załatwić przed porodem a nie potrafię się na niczym skupić, myślę tylko kiedy ona zacznie mnie słyszeć, bo dla psa nagła utrata słuchu też nie jest niczym dobrym.
Zmieniła się przez to i to mnie nie dziwi. Boli to.
Myślę żeby zasięgnąć rady innego weterynarza albo znaleźć klinikę w Szczecinie która wykonuje badania słuchu u psów, bo nie chcę odpuścić...przynajmniej na razie a chodzenie na zastrzyki niż zaproponowanie jakiejś innej formy leczenia/sprawdzenia czy można w jakiś inny sposób jej pomóc, mnie po prostu rozkłada na łopatki.
Chcę żeby słyszała nas i otoczenie wokół siebie, bo może nigdy już nie będzie biegać bez smyczy bo nas nie usłyszy albo coś może jej zagrozić a ona sama biedna nie będzie tego wiedziała.
Wiem że to pies i sobie po prostu poradzi...bo to też słyszę i że mam dać jej czas...a ja całe życie niecierpliwa...
ehh te hormony...
J