Moje marzenie w końcu się spełniło. Zamieszkaliśmy w L.A.
Rodzice postanowili że będę chodziła do prywatnego liceum , wydawało się spoko jednak okazało się co innego. Pierwszego dnia poznałam mnóstwo nowych osób. Poznałam i .. na tym się skończyło. Wszyscy wypowiedzieli z łaską swoje imiona tylko dlatego że nauczyciel ich o to poprosił a później traktowali mnie jak powietrze. Cóż.. Spodziewałam się w takiej szkole będą dzieciaki mające się za wielkie gwiazdy. Po trzeciej lekcji byłam już tak zmęczona życiem , że marzyłam tylko o powrocie do domu i szczerej rozmowie z rodzicami o tym , że chcę uczyć się w normalnej szkole. Siedziałam właśnie na schodach prowadzących do sali biologicznej i zamierzałam w spokoju zjeść drugie śniadanie , kiedy ON usiadł obok mnie.
-Normalni ludzie jedzą w stołówce..
-Cóż.. Nikt nie mówił że jestem normalna.
-To witaj w moim świecie. - powiedział i wyciągnął z plecaka kanapkę którą chwilę później zaczął pożerać z wielkim apetytem.
-tak w ogóle.. Jestem Joe. - przełknął ostatni kęs kanapki z szynką i wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Zuza. - uśmiechnełam się do niego najładniej jak tylko w tej chwili mogłam i uścisnełam jego dłoń. Byłam pewna , że właśnie poznałam swoją bratnią duszą. Pierwszą bratnią duszę w Los Angeles.
******************************************
Rok szkolny minął mi , a właściwie nam bardzo szybko. Jak dziś pamiętam pierwszy dzień w tej szkole a teraz właśnie rozbrzmiewał ostatni w tym roku dzwonek. Perspektywa całych dwóch miesięcy w słonecznej Kaliforni , bez żadnych obowiązków napawała mnie niesamowitym optymizmem. Moje życie towarzyskie nieco się poprawiło , zyskałam kilku nowych znajomych jednak najwięcej czasu spędzałam z Joe. I bynajmniej nie tylko dlatego , że jest nieziemsko przystojny , ale ma też wspaniały charakter. Wiele mnie nauczył i pokazał. Dlatego też między innymi tak bardzo czekałam na to lato. Miałam nadzieję , że w końcu uda nam się przejść na następny poziom. Strasznie męczyło mnie bycie tylko jego przyjaciółką. W czasie roku szkolnego Joe miał dziewczynę. Czułam się wtedy okropnie , ale jakoś dawałam radę , przecież jesteśmy przyjaciółmi , powinno nam zależeć na wzajemnym szcześciu. Dwa dni przed zakończeniem roku szkolnego Joe i Caroline zerwali. Nie ukrywałam , że cieszę się z tego.
-To jak , mamy plany na dziś ? - zapytał mnie próbując przekrzyczeć tłum zadowolonych licealistów.- w końcu wolność. Całe dwa miesiące.
Już miałam odpowiadać kiedy podbiegła do nas Martha. Jedna z nielicznych drugoklasistek z którą utrzymywałam dobry kontakt.
-Hej , ludzie jesteśmy wolni ! Urządzamy dziś ognisko , liczę że wpadniecie ! Musicie być.-wykrzyczała to wszystko z wielką radością i pobiegła dalej. Nie chciałam iść na żadne ognisko chociaż Marthę bardzo lubiłam.
-No , nie wiem jak ty , ale ja idę. Znając Marthę zaprosi połowę szkoły łącznie z grupą dziewczyn od pomponów na meczach.. A chciałbym się trochę rozerwać , i być może poznać jakąś wakacyjną miłość..-Joe zaśmiał się i poklepał mnie przyjacielsko po ramieniu.-Słuchaj , muszę lecieć mam jeszcze kilka spraw do załatwienia na mieście. Do zobaczenia wieczorem ?-Wsiadł na rower i odjechał nie czekając na odpowiedź. Był pewnien że przyjdę , a ja byłam w pułapce. Nie chciałam przegapić okazji wieczoru z nim , ale nie chciałam też patrzeć jak flirtuje z pomponiarami.. W końcu zdecydowałam. Pójdę. Pójde i będę się dobrze bawić a ty Joe.. Gwarantuje Ci że spotkasz na tym ognisku swoją miłość. Uśmiechnełam się sama do siebie i ruszyłam w stronę domu słuchając cichnących z każdym krokiem okrzyków radości dobiegających ze szkolnego dziedzińca. Niech żyją wakacje.
__________________________________________________________________________
No więc zdecydowałam pisać opowiadanie.
Wybaczcie że trochę skakałam w czasie ale gdybym pisała
wszystko od pierwszego dnia w szkole to fabuła byłaby nudna.
Teraz będzie już na bieżąco , narracja jednak pozostanie w czasie przeszłym
bo tak lepiej mi się pisze :)
Mam nadzieję , że wam się spodoba.