Jakoś tak dziwacznie ostatnio.
I chyba komuś podpadłam.
Nieco poniżej 100 stron,
nastawiam się psychicznie.
Weekend.
Długi.
Może nabiorę wreszcie cech
stabilności psychicznej,
bo sama siebie nie lubię.
A jutro Kryszna.
No i Rama oczywiście,
bo jak żyć bez margaryny :).
Rozwalił mnie ostatnio szczegół z życia pewnego prezydenta.
Jako senator, będąc najmłodszym w całym senacie musiał przemawiać jako ostatni.
Obowiązuje zasada pierwszości starszyzny.
Pierwsze obrady.
Siedzi już kilka godzin, w oczekiwaniu na możliwość zabrania głosu.
Pisze w końcu krótką notatkę i podaje ją doradcy.
On czyta:
"Shoot me. Shoot. Me."
(B.Obama)