Dodaje takie zdjecie, bo nie mam innego w miare swiezego zdjecia.
Widac czasami trzeba uwazac komu sie ufa i daje druga szanse... Chyba najbardziej boli, gdy ta soba ja marnuje i robi to, co wczesniej sprawilo nam zawod. Bylo mi ciezko wtedy, bardzo ciezko, ale czlowiek zakochany, to czlowiek glupi wiec sam sie pchal pod noz. Nie stanelam dobrze na nogi, a juz mialam to, co wczesniej mnie zabijalo. Przez ten krotki okres bylam najszczesliwszym czlowiekiem na swiecie. Pamietam slowa, ktore chyba wczesniej powinnas, droga osobo, dokladniej przemyslec. Wszystkie obietnice, plany i marzenia... gdzie to teraz jest? Nie umiem robic nic dla siebie, zawsze robie dla kogos. Teraz nie bede robic juz nic, poza trwaniem w tym gownie, chociaz moglabym w pewien sposob je zniszczyc. Mam takie uczucie, jakbym szla z Toba za reke i nagle orientuje sie, ze tej reki nie ma. Nigdy jej nie bylo, nie bylo jakis czas juz, czy zniknela przed chwila? Jesli kochasz kogos jak mozesz pozwolic by cierpial i to z Twojej winy? Jak mozesz robic cos, co juz tak dobrze znasz w skutkach? A skoro mowimy juz o milosci... powiedz, czym ona jest dla Ciebie?
"Przestanę Cie kochać, gdy jakiś malarz ślepy namaluje hałas spadającego płatka róży na podłodze z kryształu w zamku, który nie istnieje."
Sama juz nie wiem, czy zalowac... Chyba nie, bo w koncu poznalam smak prawdziwej milosci i zostaly wspomnienia, jednak bol nigdy nie minie i juz nikogo, czy tez niczego nie bedzie.
Nie mam juz serca, nie mam siebie... Jestem pusta skorupa pozbawiona pozytywnych ludzkich reakcji. Dobije sie, stopniowo sie dobije.
http://www.youtube.com/watch?v=7MaymsFzWKQ&feature=BFa&list=PLTpk0o3M2wxZafm7xJe1QfGC9uFwK_Oxw
Wciaz wszystko mozesz zmienic.