zaczynam czytać:
"James Bond miłości. 007 zgłoś się
i skacz w odchłań samotności. Bądź
w miłości pokornym mnichem, wdzicznym
za to, co dostaje i nie proś o więcej.
Bądź gotów na to, że twoja przyszłość
może umrzeć w każdej chwili- a ty wtedy
chwycisz za tobołek i bez słowa skargi
pójdziesz samotnie przed siebie.
Po bezdrożach, przez pustkowia, do nikąd.
Czy to jest miłość?..."
kładę się, zamykam oczy,
po chwili wracam do tekstu:
"A może związki nigdy nie mają przyszłości?"
nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
przerzucam niedbale zżółknięte kartki,
zatrzymuję wzrok na pewnym zdaniu:
"Miłość jest piękna. Dla każdego, kto ma piękną duszę."
czytając je, w głowie mej
buszuje zapach koperku,
use somebody.
Off in the night while you live it up I'm off to sleep
Waging wars to shake the poet and the beat
I hope it's gonna make you notice
I hope it's gonna make you notice
Someone like me
Someone like me
Someone like me
Somebody.
/a to o mnie. dokładnie.