Lubię takie dni, kiedy odliczamy do ostatniej lekcji w szkole, kiedy wszyscy szybko schodzą do szatni . Coraz bardziej wydaje mi się, że my, jako klasa zbliżamy się do siebie. Nie jest już tak jak było w tamtym roku, nie ma "grup", często sobie pomagamy, możemy na siebie liczyć. Fajnie tak. Chociaż ja cały czas czuję się odmienna. Nie mam w mojej klasie przyjaciółki, często na przerwach siedzę sama słuchając muzyki albo czytając książkę. Mi tak jest dobrze. Za to wszyscy mi zazdroszczą, kiedy przed szkołą czeka na mnie K. Jak mnie całuje, idziemy za rękę, gdy mnie przytula albo na mnie krzyczy - zawsze wtedy jestem szczęśliwa, bezpieczna .
Właśnie on pomógł mi w najgorszym momencie mojego życia, kiedy nie widziałam sensu. Nikomu sie tak nie zwierzałam jak jemu,a le nie sądziłam, że może "coś" z tego wyjśc. Po prostu był moim przyjacielem, jak z resztą większość osób z którymi chodziłam na melo. Jednak on wydał mi się byc innym. I był dla mnie ważniejszy niż inni. Ale powtarzam, na prawdę nie sądziłam, ze będzie coś więcej. Myliłam się, stał się najważniejszą osobą w moim życiu. Kochałam go, nawet wtedy gdy byłam z O. wiem, ze go zraniłam. Kłamałam, nie kochałam . Zawzze gdy byłam gdzieś z O. myślałam o K. W końcu musiałam wszystko wyjaśnić sobie i im. Nie żałuję, że to zrobiłam. Jedyne czego mogę żałowac, to tego, ze powiedziałam wszystko taaaak późno .
***
loool. kiedy ja się tak rozpisałam?