Martini.
ogólnie to zmiany. często poprostu nie wiem co robić. mnóstwo niepewności. zwłaszcza w szkole. (ehh, nie lubie konkretnie dzielić życia na szkołe i dom, wole wszystko wyrażać ogólnikowo, ale trudno.) w każdym razie, jest naprawde okej, i zmiany te są dobre w sumie, aczkolwiek każde zmiany zamieniają sie w rutyne. narazie sie na to nie zapowiada, ale już czas zacząć pracować nad ciekawością, myśle. poza tym, wciąż boje sie rozczarować. bo wydaje mi sie, że zbyt poważnie podchodze do wielu rzeczy. potem wszystko sie rozwiąże i wróci pewna rutyna. nie całkowita. ale ta zmiana której dokonałam, myśląc zbyt poważnie i nakręcając sie niestety mi sie podoba i nei chce tego zmieniać. a rozczarowanie się zbliża i może nadejść nawet jutro. nie wiem dlaczego, ale wracam do wspomnień, a myślałam że jeśli prawie wszystko sie zmieni to zaczne tym żyć i już nei będe wracać. widać, nie potrafie żyć bez wspomnień. które wydają mi sie takie cudowne, heh. zawsze wspomnienia wydają się piękne, i 'co to były za czasy', a za pół roku wspomnicie trzeciego października dwatysiącejedenaście i to będą cudowne czasy. tylko teraz nie umiemy ich docenić. pora na troche powierzchowności.