Przez 2 lata tłumacząc komukolwiek co studiuję, wyglądało to mniej więcej w taki sposób, że w jednym zdaniu mówiłam: ''studiuję to i tamto, ale specjalność artystyczna, wiec to nie jest tak jak się wydaje, bo będę mogła robić coś tam i coś tam". A moje tłumaczenia wynikały z jednego faktu, którego gdzieś tam byłam świadoma, a szczególnie jeśli rozmawiałam z kimś, kto studiuje coś powszchenie uznanego za fajniejsze, bardziej praktyczne i porządane - zwyczajnie się mojego kierunku wstydziłam. Zawsze chciałam udowodnić swoją wartość jako studentki - mimo, że ''słabego'' kierunku, opowiadając jakich to spoko rzeczy się tam nauczyłam ''mimo wszystko'' i że mam bardzo dobre oceny, więc to wcale nie tak, że siedzę na tym moim ''słabym'' kierunku i się obijam. Dodatkowo wątpliwość i niepewność pod tytułem ''CO JA WŁAŚCIWIE ROBIĘ'', wynikały z tego, że nieszczególnie widziałam się w zawodzie, nie miałam nigdy obycia z dziećmi - ani w rodzinie, ani w sąsiedztwie, jak to często bywa.
Ale nadszedł czas praktyk i po paru dniach spędzonych w szkole, pierwszych kilku prowadzonych zajęciach, mogę sobie głęboko odetchnąć, bo okazało się, że to jednak ma sens. Niezależnie czy będę kiedykolwiek pracować w zawodzie, to mam świadomość, że kształcę się w czymś co mi się podoba. Podobało mi się ucząć się teorii, a teraz okazuje się, że podoba mi się w praktyce. Czego chcieć więc więcej?
Bez wstydu już, mogę więc napisać, że studiuję pedagogikę:>
Użytkownik iwillflysomeday
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.