Przez cały tydzień o niczym innym nie marzyłem jak o imprezie.
O odreagowaniu na wszystko co ostatnio wokół mnie się działo / dzieje.
Pojawia się okazja, wszystko wydaje się ustalone.
Ale nie..
Piątek.
Muszę wstaĆ tą cholerną lewą nogą.
Bo muszę wymyśleĆ sobie sto powodów, dla których nie pójdę na imprezę.
Bo muszę wybraĆ jeden, dwa z nich, które będą wydawaĆ się najbardziej wiarygodne.
Bo za wszelką cenę chce sobie wmówiĆ, żeby po raz kolejny spędziĆ piątek w domu.
Że tak będzie lepiej.
I potem żałuje.
Cholernie żałuje.
Tego co mogło się zdarzyĆ, co mnie minęło..
Podły humor nie opuszcza mnie od dośĆ dawna.
Przywiązał się do mnie i mu dobrze.
A ja jestem zbyt grzeczny by go poprosiĆ oto, by sobie poszedł i nie wracał już przenigdy..
Jak ostatnimi czasy czy Milan, czy nasi szczypiorniści sprawiali, że choĆ na moment miałem do czynienia z uśmiechem..
Tak ostatnio Milan bez formy, a Polacy przegrali ostatnie trzy mecze i zakończyli zmagania w ME poza podium.
Jeszcze te błędy sędziów..
Zdjęcie z Niną. Kraków. Początek października 2009.
Oo. Nie odwróciłem. ;]
Stoję w miejscu.
Użytkownik ironicznyananas
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.