photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 11 LUTEGO 2013
1124
Dodano: 11 LUTEGO 2013

Bo żyje się raz.

Wpis numer 99. Pierwszy i mam nadzieję, że jedyny w stanie wskazującym. Niestety, taki mój tryb życia, użalając się nad sobą powiedziałbym, że taki już mój los. Alkohol, a właściwie pokusa wygrywa w bitwie z rozsądkiem. Nazbierało się trochę tego. Jak na 5 lat blogowania. Co prawda ostatni post dodałem prawie rok temu, ale cóż. Brak weny. Zresztą, nie muszę się nikomu usprawiedliwiać. Jestem pijany. Pierwszy wpis. Wakacje 2008. Jak to było dawno! Pięć lat temu. Początki szkoły średniej, teraz jedyne co mi zostało z tamtych czasów to parę znajomości, wspomnienia, czwartkowe spotkania na hali właśnie w Szczepaniku, gdzie gram w piłkę. Czas studiów to jednak czas zupełnie inny, nie chce w żaden sposób określać czy lepszy czy gorszy, bo wszystkiego są plusy i minusy. Z tą różnicą, że na studiach czuje się staro. Tak! Czuje się staro. Rocznikowo mam lat 22. Idąc na ulicy usłyszałem nieraz: "Dzień dobry proszę Pana". To mi wystarczy, żeby tak się poczuć. Wszystko można zmienić, dosłownie wszystko. Czasu się jednak nie cofnie, błędów nie wymaże. Ale to nic. Nie ma co się nad tym rozwodzić dłużej. Wystarczy iść przed siebie wytyczoną drogą, z mapą, którą są nasze plany i mieć przed sobą malutkie lusterko, w które warto czasami zerkać, bez przesadyzmu rzecz jasna. Krosno pustoszeje. To straszne. Nie zostaje tutaj praktycznie nikt poza studentami. Gdyby nie to dla mnie to miasto, które zawsze próbuje przesadnie chwalić i zwracać uwagę na jego pozytywne cechy [tak, jestem pankrośnianinem!], nie istniałoby. Ciężko mi się to pisze, ale tak jest. Po zakazie do Akwarium, który otrzymałem iks miesięcy temu, nie mam nawet klubu gdzie mógłbym iść. Chociaż i do Akwarium chodziłem bardziej z braku innych miejsc, gdzie mogłem spędzić czas niż z jakiejś wielkiej chęci. Od zawsze preferowałem domówki ze znajomymi, ogniska. Chodzi o klimat, którego w Akwarium nigdy nie doświadczyłem. Sorry! Raz. Na beach party 2011. Ale to mało. W tym mieście nie ma klubu dla ludzi mojego pokroju. Napisałem to w jednym komentarzu pod entym postem i to zdanie podtrzymuje. Pora chyba kończyć te moje przemyślenia. Nawet ich nie edytuje. Nawet nie naprowadzam poprawek. Nie dbam o przecinki, stylistykę, powtórzenia. Jestem obojętny na ten blog. Tu znajduje się moja historia. Podejrzewam, że jakbym zaczął czytać od początku każdy mój wpis z osobna, zalałbym się łzami. Przy pierwszym, drugim. Nie będę tego robił. Zrobię to innym razem. Dziwne jest to jaka ta nasza rzeczywistość jest typowo prosta. Wszystko obraca się wokół pewnego schematu, którego nie mam zamiaru, nawet nie chce opisywać. Chcąc nie chcąc, obraziłbym w tej chwili dość sporą ilość osób, która o tym nawet nie ma pojęcia. W mojej głowie jest to co jest i nawet nie potrafię tego określić w racjonalny sposób. Nawet jeśli chciałbym to ogarnąć w słowach to jest to niesłychanie inne od priorytetów, którymi większość moich znajomych się kieruje. Tak, podejrzewam, że mam pewne problemy z własną świadomością i są one niesamowicie trudne do ogarnięcia. Wychodzą one po alkoholu. Niestety. Napiszę więcej, są one niezrozumiałe dla osób, które mnie znają. Tak to jest jak się każdy, nawet najmniejszy problem tłamsi w sobie, wysłuchując przy okazji setki innych problemów, problemów innych osób, rzecz jasna. Jakie to jest banalne poradzić komuś w jego najmniejszej błahostce. A jak ciężko rozwiązać najmniejszy problem samemu, pomimo, że z innej perspektywy wydaje się on nieskomplikowany. Najgorsze jest w nim to, że jest mój. I to jest w nim najgorsze. W tym momencie zamilknę, skończę. Wystarczy tych wypocin nasączonych alkoholem. To nie ten moment. Ale się nie żegnam. Pożegnam się za setnym wpisem. Koniec jest blisko.
Info

Użytkownik ironicznyananas
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.