Sobota. Rano. Godzina 5:28. Dla wielu środek nocy, dla wielu początek, a ja czuje się jak w połowie dnia - tylko trochę ciemno. Mój zegar biologiczny został całkowicie przestawiony po czwartkowej, akwariowej nocy. Mam czas do poniedziałku by zegar ten zaczął chodzić normalnie. Wtedy to bowiem zaczyna się dla mnie oficjalnie drugi semestr - drugi rozdział w książce mojego autorstwa, pt. "Studia - Krosno". Miejmy nadzieję, że zakończonej happy endem.
Podczas takiej jak dzisiejsza, bezsennej nocy, przychodzą do głowy różne myśli dotyczące otaczającego mnie świata. Normalne, że jak się tak myśli w samotności to myśli te mogą być albo megapozytywne albo niesamowicie negatywne. Można tonąć w marzeniach, bądź też płakać w poduszkę. Dzisiaj tonąłem w marzeniach - wolno mi. I jestem szczęśliwy.
Temat rzeka ostatnich paru notek - Akwarium. Dziś doszedłem do prostego wniosku - lubię to. Na pewnych wakacjach pod koniec szkoły podstawowej, mój tata na gałęzi jednego z ogrodowych drzew zrobił huśtawkę - gruba lina, do której była przyczepiona deska. Cała filozofia. Takie proste, a tyle frajdy sprawiało. Pamiętam, że z czasem samo huśtanie się nie wystarczało i wraz z grupką znajomych wymyśliliśmy, że będziemy z tej huśtawki skakać na odległość. Pomysł był genialny, skakaliśmy niesamowicie daleko. I wiecie co? Pomimo tego, że po lądowaniu nogi bolały niemiłosiernie to każdy z nas był tak oczarowany lotem, że chciał skakać jeszcze raz. Tak samo jest ze mną i z chodzeniem do Akwarium. Pomimo, że wracam stamtąd z jedną wielką dziurą w pamięci i mnóstwem problemów, a na następny tydzień toczę morderczy bój z kacem, to uwielbiam tam przebywać. I tak - jestem w stanie pocierpieć fizycznie przez te parę godzin porannych, a następnie podowiadywać się co się działo wtedy i wtedy, ewentualnie poprzepraszać za swoje zachowanie parę osób.
Dziwny ten świat. Dziwny ten mój świat, nie zamieniłbym go jednak na żaden inny.
W ostatnim tygodniu zaraziłem się najbardziej niebezpieczną chorobą XXI wieku - obojętnością. Byłem obojętny, nie zrobiłem nic, a mogłem. Z perspektywy czasu widzę, że popełniłem błąd. Jestem mądrzejszy niż wczoraj, głupszy niż jutro. Lepiej coś zrobić i mieć w sobie poczucie tego, że nie siedziało się z założonymi rękami i patrzyło na całą sytuację z pozycji widza. Lepiej, znacznie lepiej. Ale swojego postępowania i mojej decyzji, którą podjąłem parę dni temu nie zmienię. Mogę mieć tylko i wyłącznie pretensje do siebie. Ale z drugiej strony myślę, że strasznie wyolbrzymiam tą sytuację, bo jakby nie patrzeć nie dotyczy ona mnie tylko kogoś zupełnie innego. Już tak mam jednak, że martwię się za dwóch.
Życie.
Użytkownik ironicznyananas
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.