I już po sesji. Wszystko zaliczone, przede mną trochę ponad 2 tygodnie wolnego.
A ja stanowczo zbyt dużo myślę. I te pieprzone sny, i wspomnienia, i po prostu za dużo wszystkiego.
Ale uporam się z tym.
Bo jak by, kurwa, nie bolało, ja się nie dam.
I w środku może boleć, kłuć, szarpać na strzępy - na zewnątrz będzie pogodna twarz i uśmiech.
I nigdy byś, kurwa, nie uwierzył, gdybyś się dowiedział, jak kochałam. I jak bolało.
Ale się nie dowiesz nigdy. To zostanie we mnie, i w tych, którym mogę ufać.
Pomyliłam się, myśląc, że coś z nas będzie. Że to co było, coś faktycznie znaczyło. Ale obudziłam się, za późno by nie cierpieć, ale wystarczająco wcześnie, by nie popełnić największego błędu, który chciałam popełnić.