Ni stąd, ni z owąd (po przeanalizowaniu tego, co napisałam, sama już nie wiem, jak to wyrażenie pisze się poprawnie) postanowiłam w sobotę, że w niedzielę pojadę na jednodniową wycieczkę do Gutowa Małego.
Dość dziwny pomysł, z tego względu, że nie byłam tam przez ostatnie trzy lata nawet przez moment. Może nie sam pomysł jest dziwny, a to, że w ogóle coś takiego przyszło mi do głowy.
Jak się okazało w trakcie rozmów z moimi ukochanymi znajomymi z Gutowa, część z nich ostatnio właśnie o mnie myślała, o tym, że dawno mnie nie było. Więc chyba gnana jakimiś telepatycznymi przekazami wsiadłam do pociągu. I pojechałam.
Ładna stacja, prawda? Ale w środę z samego rana (planuję jechać pociągiem 5:35) będę wysiadać na jeszcze ładniejszej, przystanek dalej.
Bo wczorajszy pobyt w mym ukochanym miejscu zaoowocował pomysłem przyjechania na obóz. Podobno mają się zjechać moje dawne koleżanki, no i Norbert wyprzystojniał (a to bardzo istotny powód przyjazdu ^^).
Jadę.