Jedyne co teraz mogę robić to siedzieć na parapecie i gapić się przez okno. Nie mam już siły słuchać innych, naprawdę nie mam siły, nawet nie mam siły z nimi rozmawiać... Teraz chyba jedynie zamknęłabym się w pokoju i nie wychodziła z niego przez kolejne tygodnie. Zadziwiające jest to jak szybko z dnia na dzień tyle rzeczy może się zmienić. Nie potrafię tego zrozumieć dlaczego gdy ktoś potrzebuje naszej pomocy, a my ze wszystkich sił chcielibyśmy jej udzielić to tak na prawdę nic nie możemy zrobić jesteśmy zupełnie bezradni. To tak niesprawiedliwe. Przeszywa mnie ból na samą myśl że mnie i moją rodzinę czeka tak naprawdę 8 ciężkich miesięcy. Udawanych miesięcy i wmawiania sobie nawzajem, że będzie dobrze. W końcu nie ma innej opcji. Szokuje mnie to naprawdę jak szybko plany mogą legnąć w gruzach. To co wcześniej sprawiało tyle radości, dziś przynosi tylko te cholerne łzy i brak chęci do dalszego działania. Jesteśmy jak cholerne jajko, staramy się być twardzi nie dać po sobie poznać że coś nas gryzie jednak wystarczy tylko chwila jedno mocne skierowane w naszą stronę uderzenie i wszystko z nas wypływa, ulatuje.. Patrząc ostatnio na ich łzy zrozumiałam jak kruche może być życie. Do tego te obłudne otaczające nas twarze z którymi musimy nauczyć się żyć bo już nic nie jest w stanie ich zmienić.. Chyba nigdy nie miałam takiego natłoku myśli jak w tej chwili. Mam gdzieś co będzie sobie o mnie gadać, staje się neutralna.
__
Mama w piątek leci do Stanów chyba nigdy moja rodzina nie podjęła tak szybkiej decyzji.
jeszcze ta pojebana lektura na jutro.