Hyun Bin, bo dawno nie było, nie wiem, co wrzucić, a zdjęcia z High Cut zawsze na propsie.
Poddaję się.
Wszyscy mi to powtarzają. "Daj spokój, to gówniarz, olej to".
Więc powiedziałam sobie wczoraj rano: poddaję się. Popłakałam się przy tym oczywiście, ale w jakiś sposób mi ulżyło.
Nie zmienia to faktu, że pewnie i tak będę szukać jego towarzystwa, bo przecież jestem emocjonalną masochistką.
Budzę się co rano o 8 i na siłę jeszcze zasypiam. Budzę się po raz drugi najpóźniej o 9.30 i wiem, że to koniec spania, boli mnie żołądek i jestem zdenerwowana, choć wiem, że nie mam powodów. A potem chce mi się spać.
Nadal walczę z wahaniami nastrojów w ciągu dnia. Najgorzej jest w pracy między 17 a 20. Wczoraj ryczałam nad piwem mając chęć dzwonienia do taty i spytania go, co ze mną jest nie tak do jasnej cholery. Powstrzymałam się. Tym razem.
Ech.
Zbieram się zaraz powoli do pracy. Wczoraj nie poszłam na szanty, bo nie było sensu - Pedro stwierdził, że długo siedzieć nie będą i jest ich mało, więc lepiej, żebym zbierała siły na dziś. Więc próbowałam spać do oporu, no ale - jak zwykle - nie ma spania dłużej niż do 9.30. A czuję się senna. No trudno, wyśpię się po śmierci.
W mieszkaniu rozpierdol przeprowadzkowy, Bruno już się pożegnał, z Olą się minęłam :< ale i tak się będziemy widywać, więc spoko. Jutro przyjeżdża Sara, a ja ogarnę swoje rzeczy w poniedziałek, bo mam wolne. Muszę jeszcze zajść do dziekanatu i odebrać przesyłkę od "Zrób sobie krem", więc przy okazji odwiedzę Igora. Powiedział, że mogę wpaść pod warunkiem, że sobie sama zrobię herbatę xP
Leci Block B w tle. Mogłam jechać na ich koncert w przyszły piątek, ale zrezygnowałam. Pewnie jeszcze zapłaczę, ale po prostu nie mam siły tłuc się do Warszawy teraz.