no i nastał dzień drugi totalnej destrukcji...
wiedzialem ze to bedzie totalna destrukcja....
Pan Zeus wreczyl mi dzis wypowiedzenie strawilbym je gdyby nie lista rzeczy do odkupienia....
jest ich zbyt wiele niz zrozjebalem
Z moją kochana kobietą sprawy chyba mniewaja sie lepiej...ale to tez cienka linia jest
a nie chcialbym jej stracic
Powoli nie czuje wlasnego oddechu a w zylach agresywnie pulsuje krew
dziwny stan....naprawde dziwny
moj umysl powoli zaczyna przystosowywac sie do nowego zycia ale jak sa co chwile jakies komplikacje to ja kurwa dziekuje
chwilami zastanawiam sie czy faktycznie nie lepiej bylo by pierdalnac sobie w leb i miec wszystko w dupie...
po pomimo ze chce to brak mi chwilami sil...
nie zebym sie uzalal nad soba ale tak jest
wiedzialem ze bedzie ciezko a to dopiero poczatek destukcji bo jak sie jebie to wszystko
pewnie niedlugo kobieta mnie zostawi a ja znajde sie na bruku...wtedy to bedzie zle..naprawde zle
chwilami gdy pomysle o tym to..kurde zapomnialem co chcialem napisac...ale jest zle bardzo zle
Uzyskalem stan psychiki..siwadomosci za ktorym tesknilem ale czy bylo warto jak wszystko zaczyna sie jebac??
Czemu jak zyje szczesliwie i wszystko sie uklada to czuje sie jakbym wegetowal...a czemu jak sie jebie to mam dosyc bo jebie sie za duzo....niewiem....
jedyna rzecza która moze mnie wpedzic do grobu to jest moja psychika....moze wkoncu stanie sie moim katem
nie wiem...narazie zyje zobaczymy co jutro przyniesie.....