Zespolik.
Hi hi, ho ho.
Idę wzdłuż, przyglądając się z ciekawości co w oddali nadchodzi.
Nocami, wampirów śladami podążam z nieznajomymi.
Za dnia tworzę więzi z tymi, którzy żyją tym samym.
Niewiele brakuje, daleko jednak do pełni.
Choć metr przebyty, to nie jest jeszcze kilometr.
Co czeka wśród torów i ciemnych lasów po północy?
Czy szaleńczy bieg i ucieczka przed cieniami opłaci się?
Gdy głód krwi dla pragnienia nocy wciąż męczyć będzie?
Milczeniem tylko obwiązać usta, by nie warci odeszli.
Choć zrobili już to wcześniej.
Cieszy mnie fakt, w sumie cieszy mnie ich bardzo wiele. Natłok powodów do skakania z radości wręcz przytłacza, wcześniej narzekałem na natłok problemów, teraz będę narzekał na natłok ich przeciwieństw? Awangarda nie powiem, ciekawa. Kolejna szansa na wybicie z tłumu uroczyła mnie swoją obecnością, choć nie będzie ona jedyna, bo na horyzoncie pojawiają się kolejne. Jak dobrze jest zasypiać i nie musieć martwić się zupełnie niczym, bo co tak naprawdę może teraz mnie męczyć? Chyba tylko brak napędu w netbooku, przez co nie mogę zainstalować Return To Castle Wolfenstein.
Zauważyłem ostatnio postępy w mojej grze na gitarze, kolejny raz zerwana struna E, to już czwarta w ciągu trzech miesięcy. Czasem wydaje mi się, że zbyt ostro traktuję tą gitarę, szczególnie, że raz prawie mi przetwornik wyleciał z niej. Popisywanie się z nią też ostatnio skończyło się tym, że mój wzmacniacz ładnie wylądował na ziemi, gdy chciałem efektownie paść na podłogę.
Chyba muszę zacząć bardziej uważać.
Albo kupić dłuższy kabel.
Narcystyczny Hikari jest narcystyczny.
Oresama Hikari.