I jest stały dostęp do internetu.
Hura.
Anli Pollicino na zdjęciu.
Uścisnąć rekę z prawdziwym j-rockowcem.
Marzenia się spełniają, choć w połowie.
Tak dużo czasu, a tak mało słów.
Mijały godziny, dni, a żadne z nich słowa nie są w stanie okryć całunem.
I ucałować, na znak pożegnania minionego okresu w życiu. Trzeba iść przed siebie i ignorować przeciwności losu.
Ludzi, którzy tylko potrafią być kłodami rzuconymi pod nogi.
Bo do innej roli w życiu nie potrafią się przystosować.
Przytłoczeni problemami i bólem, sprawiają go innym.
Jednakże to nieistotne, bo pomimo słów, to jednak nie dotyczy mnie.
Niech żyją, niech istnieją. Prędzej czy później, sprawidliwość zbierze wielkie żniwa.
Nie wiem, czy jestem w stanie opisać cały ten czas jaki mijał, gdy nie miałem tutaj zanadto dostępu. Koncert Die Antwoord, Alphavile i czy właśnie Anli Pollicino. Mój pierwszy koncert j-rockowy na jakim kiedykolwiek byłem, niezapomniane przeżycie, uśmiechem i łzami radości wypełniony. Bo przecież tego chciałem, prawda? Do tego zespół i ukończony nasz pierwszy, własny utwór, napisany w tydzień z, tak naprawdę, zazdrości. Zazdrość niszczy, tutaj jednak stworzyła coś, czego w życiu nie zrobiłem jeszcze nigdy, bo wcześniej nie pisałem takich utworów. Teraz pozostaje pisanie kolejnych i podbijać świat. A podbój już się zaczął, zważywszy na przeprowadzony wywiad z uroczą studentką z radia studenckiego ŻAK z Łodzi, która pytała mnie o Visual Kei w Polsce i o nasz zespół, który się na nim wzoruje.
Sława?
Szczęśliwy?
To za mało, by to nazwać tak.
Anli Pollicino - You Spin Me Round
Jeszcze tutaj nic nie ma, ale zapraszam do polubienia naszej strony na Facebook'u, obiecuję że już niedługo pojawi się na niej o wiele więcej niż teraz jest: