Dawno nie pisałem.
Znów laptop.
Jak ja go niecierpię.
A zdjęcie, no cóż, waniliowa Cola.
<3
Widzę, słyszę, mówię.
Jestem, próbuję zrozumieć każdy aspekt tego, co otacza mnie wokół.
Próbuję to zrozumieć, bo coraz bardziej nie potrafię tego... poczuć.
Nie potrafię zamknąć oczu i zobaczyć tego.
A przyziemność zaczyna pochłaniać każdy cal tego, co tak naprawdę chciałem chronić.
Bronić, dla czego mógłbym się poświęcić, oddać kawałek siebie, tych ostatków duszy.
Cena jej wciąż się zmienia, w tym momencie to środek płatniczy na ciężkie problemy.
Odchodzą bliscy, zaczynają się sypać wieże, które zbudowałem własnymi rękoma.
Lecz, to nie boli, to nie rani, to nie sprawia ciężaru. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem.
Egoizm? Hedonizm? Nienawidziłem tego, teraz mnie to pochłania.
Nie czuję jednak wyrzutów sumienia.
No Regrets?
Gdybym w tym czasie miał laptopa, zapewne pojawiło by się tu o wiele więcej wpisów.
Tak wiele się działo, tak wiele widziałem, usłszałem, przeżyłem. Co raz więcej szans spotyka mnie na drodze i jak tylko mogę, korzystam z nich, rozwijam umiejętności, to czemu się poświęciłem, co jest moim wychowaniem. Wierzę w te słowa, które usłyszę gdy ludzie mnie widzą.
"Pięknie się patrzy na kogoś, u kogo widać, że kocha to co robi."
Kocham, prawdziwie i czule, jak nikogo. Jak nigdy.
I nie przestanę, bo to wybija mnie na wyżynę.
Czyni mnie tym, kim jestem.
Daje poczucie, że jestem kimś.
Choć raz w życiu.
I nie poddam się.
Green Day - Boulevard Of Broken Dreams