Ja na próbie zespołu.
Mały ognistogrzywy j-rockowiec.
Wiatr.
Wieje od strony południa.
Zabiera ze sobą słowa.
Które przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.
Wiara w każde z nich przestała mieć jakiekolwiek znaczenie.
Wszystko kiedyś traci swoją ważność, przydatność, zdatność.
Traci wartość.
I przed tym nie można uciec.
Próby za próbą, zespół, zespół zespół. Na tym najbardziej się teraz skupiam, nad staraniami, by w końcu osiągnąć jasno postawiony cel, by spełnić to, co postanowiłem z bliskimi mi bardzo od jakiegoś czasu osobami. Cieszę się, że mogę z nimi spędzać ten czas, wieczory, by wyżyć się i zrzucić negatywne emocje. Myśli o sprawach, które chciałbym, by zniknęły, by nigdy nie miały miejsca, nigdy się nie odbyły. Gra razem z innymi daje mi to uczucie beztroski i poczucia życia we własnym świecie, do którego inni, oprócz reszty zespołu nie ma miejsca. Gdzie wszystko staje się bardziej wyostrzone, dosadniejsze, prawdziwsze.
Szczere, prowadzone prosto z serca i duszy. Mógłbym bez końca pisać o odczuciach, o myślach jakie mam podczas tych chwil. Bo to prostu sprawia, że jestem szczęśliwszy. Pozwala mi zapomnieć.
Choć nie tylko to może mi pomóc.
Jest jeszcze coś.
Lub może... ktoś?
Skończmy z tym.
Koniec.