Super przypadkowo trafiłam na to moje piękne zdjęcie z Rzymu 2006... I kilka innych, wywołujących niepohamowany śmiech, których tu jednakowoż nie umieszczę ;d
Czytając w te nudne wakacje ciekawe książki, odkrywam coś. Jeszcze nie wiem, czym jest. Chyba czymś w rodzaju nauka-oduczania-się-zazdrości lub co-mnie-ochodzą-inni-ludzie-i-ich-sprawy, albo; najbardziej trafnie: własne-szczęście-ważniejszym-niż-sztuczne-uśmiechy-plastikowych-ludzi. Oglądam milijony filmów i wynotowuję, czytam książki i wynotowuję, słucham (m<3) i utwierdzam się coraz bardziej w przekonaniu, że droga po kocich łbach do swojego miejsca na ziemi jest długa i dziwna. Tak, DZIWNA.
Po prostu łatwiej nadziwić się skoszeniem trawy niż abstrakcją wyimaginowanego człowieka, udającego do tego stopnia, że zaczyna sam wierzyć w swe kłamstwa. Tak więc, Ann-Robin-Hood bierze łapkę na komary i ściąga tego kogoś na ziemię, do jego własnego bajorka błędu.
Tak, Ann staje się zauważająca prostotę w najbardziej poplątanych słuchawkach. Słuchawkach!
Pamięć to okrutna dama, z którą wszyscy musimy nauczyć się tańczyć.