zmieniam trochę to wszystko na naiwne podejście do życia, patrzenie na upadających ludzi przez lusterko ^(#mirror) i zmienianie tego całego debilizmu w jeszcze większy debilizm.

słyszę: 'musicie się pozbyć jednego okropnego słowa. (...) chodzi o "chciałbym/chciałabym". to najgorsze co wam się trafia. bądźcie pewni, mówcie "CHCĘ coś zrobić", a nie "CHCIAŁABYM...".(...) pozbądźcie się tego, co w was mieszka od dawna w środku, pozbądźcie się złych wspomnień. przeżyć. to są rzeczy martwe. nie myślcie o nich, za to głoście(...)'.

i wiecie, co jest najlepszym...? najlepszym jest fakt, że można żyć szczęśliwie w tym całym światowym natłoku; bez zobowiązań i bez kogoś, kogo (nie) potrzebujesz do życia.

chodzę trochę jak człowiek pozbawiony wiary we własną s ł a b o ś ć. wiem, że będzie lepiej jak to samo się będzie kierowało. przecież ten zbliżający się, piętnastodniowy czas nie będzie ważny. on będzie tylko odpoczynkiem, zmianą nawyków żywieniowych-duchowych, możnaby powiedzieć. bo dusza się też pożywia. musi jeść, skoro jest nieśmiertelna. hej, stop. co by się stało, gdyby nie jadła?

udaję się więc w byt-niebyt. nie-istnienie. muszę ponieść całe wydatki ^{(#expenditure}) związane ze... związaniem.

^{związkiem chciałam powiedzieć.} m !!