Nie wiem czy było, czy nie było. W zasadzie wali mnie to po całości :D
Na dziś pozycja extermalna – jak widać.
Do sklepu na dole przywieźli jabole – nie wyjdę, nie wyjdę aż się napierdolę.
Bo mam dzisiaj dość dziwny humor.
Bo tak.
Bo
Stefan
może,
a ja
nie...!
Kawy bym się napiła.
Nie kce mi się powlec dupy do kuchni i nastawić wodę.
W ogóle to chyba spać pójdę bo jutro muszę wstać rano.
Rano czyli koło pierwszej.
Bo..... ten teges.... włosy mi wypadają, nie wiem czy to tak na wiosnę, czy tak w ogóle. Pofarbować je muszę, ale co będzie jak wypadną do reszty ??!!
Boże, dopomóż.....
Mam już dość wysłuchiwania tych wszystkich kłótni. Jestem tym zmęczona. Home, sweet home. Jaaaaaasne :/
Jeszcze tylko dwa lata. Dwa zasrane lata. Wytrzymam...
No i ??
Matka stwierdziła że jestem chora umysłowo. Moją chorobę psychiczną zdefiniowała jako ‘Paranoidalny wstręt do mięsa’. Łał, jestem pod wrażeniem. Skoro już jestem chora, to przynajmniej dobrze wiedzieć na co.
A.... bo ja jej powiedziałam, że nie będę myła moich garów tą samą gąbką którą ona myje swoje gary poi mięchu. I że nie kcę trzymać mojego żarcia w tej samej lodówce, w której jest mięcho. To jest normalne, prawda??
I wmuszała we mnie chleb który był w jednej siatce z kiełbasą.
Za skurwysyna go nie zjem. Przynajmniej schudnę...
A i muszę iść do dentysty na przegląd.
Potrzebne mi dwutygodniowe wczasy na oddziale zamkniętym w pensjonacie dla obłąkanych.
Pozdro 69!
Szanuje czas i pieniądz, zęby myję i zbieram złom...!