ALL WE ARE IS DUST IN THE WIND.
Dawno mnie tu nie było.
Tak jakoś nie było czasu ani ochoty.
Dzisiaj 3 dzień zakupów, dużo nowych ciuchów.
Ale chyba ciągle nie to co chciałam.
Samobójstwo. Nieudane.
Miał się zabić, zrobił sobie tylko krzywdę.
Cieszę się. Przynajmniej wciąż oddycha.
Próbowałam go wyciągnąć, myślę że w końcu zacznie mi się udawać.
"Ale po co ty to w ogóle robisz?"
Pytanie, na które nie jestem w stanie odpowiedzieć.
Nie wiem. W sumie dużo z nim nie gadam, nie mam jakichś ważnych powodów.
A jednak.
Nie wiem... Przecież nie muszę.
Nic nie muszę.
Ale chcę.
Bo nie chcę cierpieć?
Nie wiem.
Zaczęłam się bać miłości.
Boję się zakochać, boję się bliskości.
Już sama nie wiem, coś chyba między nami jest.
Nie wiem, powoli przestaję odróżniać co jest na powąznie, a co tylko żartem.
Nie chcę się zakochać.
Chcę ją mieć przy sobie, bo dzięki niej czuję się potrzebna.
Jak nigdy wcześniej.
Depresja.
Tak, znów się odzywa.
Ale pomagają mi te kilkugodzinne nocne rozmowy.
Wiem, że mnie rozumie.
I wiem, że zawsze mogę wszystko powiedzieć.
Ale tak źle chyba nie jest.
Wyczekuję BMTH, Impactu i Green Day'a.
Jeszcze kasę na Ursynalia od ojca.
Impact <3
Wiem, że będzie lepiej.
Byle do czerwca.
115.
<3
JUST A DROP OF WATER IN AN ENDLESS SEA.