photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 30 PAŹDZIERNIKA 2012

IIIcz, 

W końcu staję przed niepozornym, błękitnym sześcianem należącym do metropolicji. Podchodzę do jego mroźnej powierzchni, czując jak igiełki lodu pokrywają moją niematerialną skórę. Wyciągam nieistniejące palce i kładę je na szklistej szybie. Zamykam oczy. Moje dłonie przenika chłód, a w umyśle rozbrzmiewa bezosobowy głos.

- Terminal 34183. Dostęp tylko dla upoważnionych. Próba nieautoryzowanego wejścia będzie karana natychmiastowym kasowaniem. Zostałeś ostrzeżony.

 

Oczyszczam świadomość i zanurzam dłonie w Lodzie. Mija krótka chwila i oto przenikam przez szklistą barierę, rozpoznany jako mało istotny transfer danych z Atlanty. Otwieram oczy, a przed nimi rozbłyskują wirującym światłem wszystkie tajemnice tego świata. Czas zamiera, a ja rzucam się w otchłań wiedzy. Przebiegam życiorysy, pragnienia i biogramy jak Anioł Sądu. W końcu odnajduję to, czego szukam. Uśmiecham się zwycięsko i rozsypuję w nicość.

 

Wyłączam się. Obskurny bar nadjeżdża z wyciem hamującej lokomotywy, zajmując miejsce czystej nieskończoności Sieci. Barman przygląda mi się pytająco.

- Niezły kawał drania z ciebie, Butch - uśmiecham się, wypinając z terminala.

- Nie pytałem o siebie, pytałem o niego. 

- Pan Wei? Och, ma parę ciekawych grzeszków na sumieniu. Może opowiem ci o nich, kiedy mój nowy Switch mi się spodoba. Ale ty to co innego. Powiedz mi, naprawdę kręcisz te obrzydliwe filmiki z własną matką w roli głównej? Chciałbyś, żeby w sieci zaczęły krążyć wybrane sceny...?

Momentalnie zmienia się na twarzy.

- Kurwa, ty naprawdę jesteś Noir. Dostaniesz swojego pieprzonego Switcha. Kabina piąta.

 

Idę. Podobno Switch jest darem bogów. A może demonów? Mówią, że to czysta esencja rozkoszy. Że jest wart swojej ceny. Że jeśli raz spróbujesz, do końca życia będziesz chodził na krótkiej smyczy swego bankowego rachunku. Ale ja nie muszę troszczyć się o kredyt. Ja jestem Noir.

 

Wchodzę do sali numer 5. Mam trochę czasu, mogę się rozgościć. Po krótkim namyśle wybieram staromodny fotel. Mój czarny, znoszony płaszcz kładę na stylowej kanapie. Sekundy skradają się niepostrzeżenie, chyłkiem przekradając się w minuty. Pomieszczenie jest jak z bajki. Dla niezupełnie grzecznych dzieci. Ściany i sufit wyłożone są krwistoczerwonym aksamitem, który kontrastuje z ciemnymi, prawie czarnymi deskami podłogi. Syntetyczny dąb. Musiał kosztować fortunę. Przestrzeń z wolna pulsuje synchronicznym rytmem amarantowego światła. Delikatna muzyka szepcze wprost do mózgu wyuzdane obietnice, zapowiada spełnienie najskrytszych pragnień. Sięgam po wysmukły, elegancki kieliszek z czerwonym winem. I wtedy słyszę pukanie do drzwi.

- Wejść - rzucam

 

Wkraczają do środka. Moja Czarna Pani i jej nowe Zwierzątko. Ona jest wyniosła, smukła i ubrana w drapieżny, czarny gorset, zmysłowo podkreślający jej boskie kształty. Mocne, czarne wiązania wpijające się w jej alabastrowobiałe ciało nadają jej atrakcyjny, nieziemski charakter. Krótkie, czarne włosy i równie czarna szminka dopełniają wizerunku. Oto moja Kapłanka. W jej mocarnym ręku - skórzana smycz. A na jej końcu płochliwe, nieułożone jeszcze Zwierzątko. Tym właśnie jest - nieopierzonym, niewykształconym jeszcze stworzonkiem. Oczywiście zajmiemy się jej nauką.

 

Przyglądam się uważnie. Dziewczyna kuli się na czworakach, widzę wyraźnie, jak drży. Z zimna, czy ze strachu? Jest młoda, delikatnie zaokrąglona i zupełnie naga - oczywiście, jeśli nie liczyć obroży spinającej jej szyję. Czyjeś dłonie ogoliły jej głowę do gołej skóry, choć w kilku miejscach widać drobne pozostałości jasnych włosów. Rzuca na boki przerażone spojrzenia, niebieskimi oczami pełnymi nienarodzonych jeszcze łez. Oto moja Ofiara.

 

Podnoszę się z miejsca i podchodzę do przewodniczki. Mimo wysokich szpilek jest niższa ode mnie o głowę. Chwytam ją za kark, mocno, po męsku. Całuję jej usta, pachnące piżmem i cynamonem. Czuję jak mięknie. Potem patrzę na dziewczynę. Podnoszę jej podbródek. Odwraca wzrok.

 

- Nie bój się, malutka - mówię cicho, aby jej nie spłoszyć - Nic ci się nie stanie. Już wszystko dobrze...

Kieruje na wzrok z nagłym rozbłyskiem nadziei. Uśmiecham się.

- Nic ci nie grozi... O ile oczywiście będziesz się odpowiednio zachowywać. Widzisz... - zawieszam na chwilę głos, rozkoszując się paniką, która maluje się w jej oczach - Wszczepiliśmy ci dwa małe chipy.

Głaszcze ją po głowie, choć mój dotyk wywołuje u niej dreszcz.

- Są gdzieś tu... w twojej uroczej główce. Jeśli spodoba mi się to, co robisz... Nagroda będzie wielka - uruchamiam impuls. Nagły prąd rozkoszy przeszywa ciało dziewczyny. Wygina się w ekstatyczny łuk, gdy budzi się do życia procesor stymulujący jej ośrodek rozkoszy. Chwilę patrzę, jak fale rozkoszy przebiegają przez jej ciało. Kto wie, może to pierwszy raz w jej życiu. Sutki błyskawicznie sztywnieją, wnętrze zalewa gorąca wilgoć. Nogi bezwiednie rozsuwają się w błagalnym zapraszającym geście. Jej ciało zupełnie poddaje się kontroli prostych impulsów, pozostawiając przerażoną, zafascynowaną resztkę świadomości. Koniec przyjemności spada na nią niespodziewanie. Siada na piętach i z trwogą wpatruje się w swoje ciało. Fascynujący obraz. Nie może zrozumieć, jak jej ciało mogło ją tak zdradzić. Jeszcze nie pojmuje, czemu jej niewinna, młoda muszelka zupełnie bez jej woli nagle przemieniła się w wypełnioną sokami, nienasyconą cipkę nimfomanki.

- Oczywiście... - dodaję bawiąc się jej zdezorientowaniem - może się okazać, że nie będę z ciebie zadowolony. Wtedy...

Uruchamiam drugi wszczep. Paroksyzm bólu błyskawicznie przepełnia ciało dziewczyny. Studiuję z fascynacją jej drgawki, patrzę na zaciskające się kurczowo palce. Spod zamkniętych powiek sączą się łzy. Neurochirurdzy dobrze wykonali swoje zadanie. Impuls kończy się. Warunkowanie. Tresura. Władza i potęga.

 

Dziewczyna leży na podłodze, dysząc ciężko. Szybko nauczy się swoich nowych obowiązków. Moja pomocnica, jej treserka patrzy na nią oczami rozszerzonymi z emocji. Jej dłoń bezwiednie przesunęła się na jej łono. W tym miejscu materiał gorsetu rozwiera się zmysłowym otworem, dając wygodny dostęp do nabrzmiałej kobiecości. Jej wargi mienią się krwistą, jędrną czerwienią, podniecająco kontrastującą z czarnym materiałem. Są nabrzmiałe, zapraszające, jak u goniącej się suki - to najmodniejszy w tym sezonie efekt chirurgii plastycznej. Odwracam wzrok i ponownie patrzę na drżące ciało, rozciągnięte na ziemi.