photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 29 PAŹDZIERNIKA 2012

II czesc  ps.jutro dalsza czesc ; )

Ile może mieć lat? Trzynaście? Pewnie więcej. Ta knajpa jest zbyt podła, żeby przyciągnąć lepszy, świeższy towar. Kiedy mija mnie, zatopiona w swoim świecie, zatrzymuję ją ręką. Chwytam ją za podbródek i podnoszę do góry, żeby lepiej obejrzeć jej twarz. Nie kupuję, ale lubię pooglądać. Ma wielkie, zielone oczy, których źrenice są teraz tak małe, że prawie ich nie widać. Wrak. Nastoletnie zombie na ostatniej prostej Ślizgu Korsakowa. Nawet wyfrezowane botoksem, uszminkowane jadowitą czerwienią usta nie mogą mnie do niej przekonać.

- Jestem Rachel. Chcesz mnie? - pyta prowokująco, a przez jej twarz przewija się krótki grymas nadziei - Umiem takie rzeczy, że nie uwierzysz.

Przeciągam palcem po jej wargach, patrząc jak uginają się pod naciskiem, po czym puszczam jej drobną twarzyczkę.

- Nie tym razem, junkie.

- Jeśli masz strzał Red Dukea, dostaniesz sesję za darmo.

Wzruszam ramionami. Chcę przejść, ale łapie mnie za rękę.

- Przyjdę z siostrą. Prawdziwą - podnosi ofertę - Ale tylko za Red Dukea.

- Spadaj - rzucam i odpycham ją - szukam czegoś innego.

Wzrusza ramionami i rzuca się w objęcia trzewi betonowego molocha, którego nazywamy Miastem. Wchodzę do knajpy.

 

Wnętrze jest obskurne, ale ma w sobie magiczną moc przyciągania. Zgęstniały dym, w którym można odnaleźć połowę tablicy Mendelejewa, wypełnia całą przestrzeń. Wszyscy tu nim oddychają, dzieląc się narkotyczną komunią - może z wyjątkiem tych, których stać na spirosuportowe wszczepy. Dwie na wpół zmechanizowane dziwki kopulują na stole w rytm hipnotycznego, elektronicznego synthu wylewającego się z wszechobecnych głośników. Kilku naszprycowanych widzów otacza spazmatycznie drgającą parę. Jedna z dziewczyn - ta, która znajduje się właśnie na dole - patrzy mi prosto w oczy. Druga pieści mechaniczną dłonią jej małe, ciemne sutki. Syntetyczna ekstaza. Wrażliwe ciało i chłodny metal. Czuję dreszcz podniecenia pomieszany z obrzydzeniem. Odwracam wzrok i podchodzę do staroświeckiego baru. Chromowany blat lśni odbitym blaskiem nerwowo drgających, neonowych świateł.

 

Barman jest wysokim, zwalistym mężczyzną. Jest zupełnie łysy, a jego twarz i kark pokrywa pretensjonalny, wzorzysty tatuaż, nieudolnie stylizowany na wzory Yakuzy. Fantazyjnie zakręcone fraktale nieporadnie usiłują ukryć prostackie wzgórki neurosocketów wystające z jego czaszki. Obrzuca mnie zawodowo sympatycznym spojrzeniem.

- Coś podać?

- Jakiś spokojny startup.

- Wintermute? O ile nie wytwarzasz inhibitorów.

- Może być. Nie wytwarzam, mam blokadę genową.

Przysuwa mi zmrożoną szklankę. Podnoszę ją do ust i upijam łyk. Moje receptory błyskawicznie analizują skład. "Nawet niechrzczone" - myślę z odrobiną zaskoczenia, gdy pierwsza fala stymulantów rozchodzi się po moim organizmie. Ciśnienie błyskawicznie rośnie, zmysły wyostrzają się. Podrażniony ośrodek rozkoszy, zanurzony gdzieś w szarej brei mojego mózgu skacze jak podkręcony ostrogą koń.

 

- Jestem od Dexa - mówię - Mam dostać Switch.

Przestaje się uśmiechać, tężeje na moment.

- Nie wiem o czym mówisz - oznajmia chłodno

- Wiesz. Jestem Noir. Wczoraj o 18:34 dostałeś transfer z Ginkgo Funds.

Zamyka na chwilę oczy. Niemal fizycznie czuję, jak przegląda logi serwera.

- No dobrze, powiedzmy, że suma się zgadza - oznajmia w końcu - Ale to chwilę potrwa.

- Poczekam.

Uśmiecha się.

- Noir, powiadasz. Inaczej sobie ciebie wyobrażałem. To prawda co o tobie mówią?

- Nie.

- Słyszałem, że ktoś ostatnio przekradł się do zaibatsu Tyrella. A oni mieli pieprzony czarny lód. To ty?

Milczę. Czekam. Bawię się myślą, że mój Switch jest gdzieś obok, że tylko przeciągam oczekiwanie. Bawię się nim. Jestem jak gwałciciel, który zaczajony w mroku obserwuje zbliżającą się do niego ofiarę. Adrenalinowy rush ślizga się po moich wytęsknionych neuronach.

- Nie chcesz gadać? Hmmm... Dex powiedział, że jeśli przyjdzie Noir, to jest autoryzowana do Switcha. Ale skąd mam wiedzieć, że Noir to ty?

- Jestem Noir - rzucam przez zęby, bo zaczyna mnie to już nużyć - Czekam na mój towar. Czekam za długo.

Barman uśmiechnął się wyzywająco.

- Powiadają, że Noir potrafi wejść wszędzie. Udowodnij mi. Powiedz mi coś, czego nie wiem... - popatrzył po sali, szukając jakiejś ofiary. O tym gościu - wskazuje palcem, wyjmując zza baru niewielki terminal. Gość, którego wybrał to niewysoki, nijaki Azjata. Jeden z trybików jakiejś korporacji, szukający ciemnej strony swego ego w zapleśniałej spelunie Lower City.

- Przeginasz - rzucam zimno.

Nie odpowiada. Skurwiel, uśmiecha się tylko. Czuję, jak hormony w mojej krwi zaczynają szaleć. Potrzebuję dziś tego Switcha. Nagłym ruchem zagarniam terminal i wyciągam z niego sprzęg. Fuck, pudełko może i wygląda na pieprzony zabytek, ale błyszcząca igła zdradza interfejs nowej generacji. Rzadko można je spotkać i wielu pewnie nie podłączyłoby się. Ale ja JESTEM Noir, dla mnie to nie jest przeszkoda. Gniazdo mam wszyte w szyję. Taki kaprys. Wejście do Sieci jest jak pocałunek wampira.