photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 17 PAŹDZIERNIKA 2012

II cz.

Znikasz, słyszę, że coś szykujesz. Nie widzę co to , więc mój strach i niepewność rosną. Czuję zapach środka odkażającego. Przecierasz nim moje piersi. Następnie znów zatykasz mi uszy. I znów nic nie widzę, nic nie słyszę i nic nie mogę powiedzieć. Kojarzą mi się trzy małpki, które czasami symbolizują tzw. "idealną" kobietę. Czuję ukłucie na lewej piersi, boli strasznie. Po tym pierwszym ukłuciu przychodzą następne. Gdy myślę, że już nie dam rady więcej znieść, gdy już nie mam sił płakać Ty kończysz. Wiem, że cokolwiek zaplanowałeś zrobić i tak to zrobisz. Wiem, że zasłużyłam na karę. Ale wiem, też, że gdybym mogła się zasłonić i obronić to bym pewno tak zrobiła. Chyba nie jestem masochistką, ale chcę sprawić mojemu Panu, radość, swym bólem i oddaniem. Nigdy bólu nie lubiłam, ale silniejsze od tego jest chęć i potrzeba ofiarowania go w darze dla swego Pana. Czuję, że stajesz między moimi nogami. Wpadam w panikę, bo przecierasz me krocze spirytusem. Czuję jak czymś ciepłym smarujesz mnie tam, po czym coś przykładasz i przyklepujesz. Nie wiem co to i co teraz wymyśliłeś. Zostawiasz mnie, nie czuję Twej obecności przy mnie. Wtem czuję, że stoisz przy mnie, dotykasz mnie. Znów czuję ból na piersiach. Później dowiaduję się , że to były igły. Wyciągasz je, ruszając nimi tak, aby zadać dodatkowy ból. Po wyjęciu wszystkich odkażasz ponownie piersi. Dotykasz moich ud, dotykasz mnie. Dziwne, ale czuję jakby podniecenie, ale przecież w tym całym bólu nie ma miejsca na takie odczucia. Gubię się w swych odczuciach, rozluźniam się. Wtem, czuję jak coś ze mnie zrywasz, czuję rozlewający się ból. To zadaje kłam uczuciu rozkoszy. Czuję wszechogarniający ból całego krocza, ud potęgujący się raz za razem, gdy coś ze mnie zrywasz. Nie mam już sił, to tak strasznie boli. Później dowiaduję się, że ta maść, którą mnie smarowałeś to był wosk do depilacji. Rany, gdybym to przewidziała to bym się tam ogoliła. Jednak Ty wiesz, że niechętnie to robię, bo zawsze po mi jakieś krosty wyskakują.

 

Przemywasz mnie, odkażasz. Sprawdzasz czy już tam nie ma włosków. Te co pozostały wyrywasz pęsetą. Zaczynam znów się w duchu modlić o koniec. Czuję Jakbyś coś zapalił. Orientuję się, że to świece, gdy kojarzę zapach. Zastanawiam się po co to. Jednak nie musiałam długo się zastanawiać. Czuję jak coś piekącego pokrywa mi piersi, sutki, brzuch i schodzą niżej. Wiję się, ale nie mam jak i dokąd uciec, aby uniknąć kolejnego bólu, kolejnych kropel. Przeszedłeś niżej, bo czuję, jak wosk pokrywa uda, wargi, łechtaczkę. A wydawało mi się, że nie mogę już płakać. Myliłam się. Ból jest straszny. Nie wiem już co mnie najbardziej boli, piersi czy cipka. Nie wiem który fragment kary zadał mi najwięcej bólu. Nie wiem ile jeszcze mi przyjdzie znieść dla Ciebie, abyś mi wybaczył i zakończył karę. Do tej pory nigdy nie zdarzyło się, abyś mnie tak długo męczył, abyś tak wiele rodzajów sposobów zadawania cierpienia stosował. Przestajesz, albo ja straciłam świadomość.

 

Wracasz i czuję znów straszny ból piersi, ból odbierający resztki oddechu i świadomości. Po nim przychodzą kolejne razy, fale cierpienia. To Ty czymś wymierzasz mi chłostę na piersiach. Przestaję je czuć, już mi wszystko jedno kiedy to się skończy, wszystko mnie boli, czuję się jakbym straciła resztki swego "ja". Chyba ręką zgarniasz wosk, ale nie jestem tego już pewna. Ból jest wszechogarniający. Kiedy uznajesz, że wystarczy odchodzisz. Dajesz mi chwilę na odpoczynek. Dla mnie ona mija niezauważenie. Dotykasz mnie. Wyjmujesz knebel i spuszczasz się w moje gardło. Po czym znów mnie kneblujesz. Chyba odszedłeś.

 

Wracasz, a swój powrót obwieszcza mi rozrywający ból łechtaczki, cipki i ud. Teraz chłoszczesz moje krocz, w ten sposób odkruszając wosk. Kolejne razy padają raz za razem, a Ty nie masz dla mnie litości i wciąż nie kończysz. Chyba na moment przerwałeś, ale ból mnie już nie chce uwolnić z swych macek i nawet nie zauważam przerwy. Czuję jakby mnie rozrywano. W pewnym momencie tracę już na dobre przytomność. Nie wiem, czy przerwałeś, już nic nie czuję, nie ma mnie.

 

Budzę się w łóżku. Nie wiem czy to był sen, sen wyjątkowo brutalny. Czy to działo się naprawdę. Boję się poruszyć i sprawdzić. Zastanawiam się. Jeśli to sen to przypomniał mi czasy, kiedy to miewałam podobne sny, gdy ból, rozkosz, uległość i chęć służenia komuś pozostawały w sferze fantazji i nieziszczenia. Wiem, że nie mogę tak w strachu leżeć, więc próbuję przewrócić się na bok. W tym to momencie czuję straszny ból całego ciała. Teraz wiem, że to nie był sen. Ty mój Panie nachylasz się nade mną i przytulasz mnie. Mówisz, że mi wybaczasz tamten błąd, że już go nie ma i znów jestem Twoja. Mój ból, cierpienie, łzy i strach zmyły winę w Twym sercu.

 

Teraz zadajesz mi pytanie: Czy specjalnie to zło wyrządziłam, aby dać Ci pretekst do sięgnięcia po stare opowiadanie, abyś mnie ukarał i abym swym cierpieniem i oddaniem sprawiła ci rozkosz?

Nie wiem co odpowiedzieć. Cokolwiek bym nie powiedziała to w pewnym wymiarze może to być źle odczytane.

 

PS: Należy tu nadmienić, że nie wiedziałam o tym, że ciągle mnie filmowałeś. Moja kara została uwieczniona na filmie ku przestrodze innych mych wybryków. Zacząłeś kręcić od pierwszego wprowadzenia mnie do pokoju. Od zdarzenia z imbirem. Pokazałeś mi ten film, gdy znów popełniłam jakiś błąd. Po obejrzeniu go zapytałeś się mnie, czy tak bardzo chcę to powtórzyć i tym samym sprawić Ci przyjemność. Poprzez umożliwienie ponownego sięgnięcia do starego tekstu. Zapomnianego, a jednak wciąż tkwiącego w mej głowie bólu, cierpienia, zwątpienia i dumy, że to przetrwałam i, że nadal z Tobą Mój Panie, Przyjacielu jestem. I tak jak wtedy nie wiem jakiej odpowiedzi Ci udzielić. Ty śmiejesz się widząc moją twarz, pełną strachu i rozterek. Mimo wszystko cieszę się, ze wtedy zasłoniłeś mi oczy, twarz.