zrobiłam coś, czego nie praktykowałam wcześniej - przeczytałam poprzedni wpis.
żeby zobaczyć czy wiele się zmieniło od lipca.
wnioski? ja się zmieniłam.
bardzo.
bloga założyłam w momencie, gdy byłam w ciemnej dziurze, bo tak to zwałam. było mega ciężko, nie rozumiałam o co chodzi. długo to trwało, ale wyszłam z tego dziwnego stanu.
później pojawiały się ciężkie momenty i wracałam tu, żeby zapisać to, co mnie męczy.
albo raczej żeby przelewać słowa rozmowy z samą sobą na ekran komputera.
zapisywanie sporo dawało, było nieświadomą terapią.
dlatego wracałam za kazdym razem. i zawsze było jakoś tak lepiej, lżej, spokojniej.
teraz to przeczytałam.
kurczę, z moją głową było ciężko.
a dziś?
prawdopodobnie ostatni wpis.
ponieważ przelewanie myśli daje ulgę, ale nie kieruje na rozwiązanie problemu.
dużo bardziej skuteczna jest rozmowa z drugim człowiekiem, który zrozumie, albo chociaż będzie się starał, potrząśnie, opieprzy, nakieruje. głaskanie też niewiele pomaga. teraz już to wiem.
zrobiłeś tak, pokazałeś mi to. nawet sobie nie zdajesz sprawy jak wiele to dla mnie znaczyło.
dlatego też robię ostatni wpis do tego dziwnego pamiętnika.
muszę Ci wyjaśnić kilka spraw, napisać to, czego nie potrafię wypowiedzieć.
brakuje mi odwagi. kilka razy zbierałam się, żeby Ci o tym powiedzieć. za każdym razem się poddawałam.
dlatego też zależy mi na tym, abyś to przeczytał.
W, serio.
wiem, że nie lubisz takiego plątanego opowiadania, ale zrób wyjątek, proszę. a ja postaram się nie plątać za bardzo i napisać krótko.
kojarzysz taki motyw? blizna, która boli.
powiesz, że blizny nie bolą. i masz rację.
ta na moim kciuku bolała. pewnego dnia przypadkiem ją ścięłam przy robieniu mizerii. ból był straszny, ale okazało się, że wrósł mi tam kawałek szkła. i to on uciskał, i bolał. teraz juz go nie ma. jest blizna, która nie boli.
podobnie było w tym roku ze mną.
wydawało mi się, że jest ok.
że się pogodziłam z przeszłością, jakoś poukładałam życie.
że tak mi jest wygodnie.. samej.
że skoro nikogo nie mam to widocznie tak ma być.
że nie wierzę w miłość.
bo nie jest mi pisana.
bo trafiałam na dupków.
bo tak naprawdę chyba nigdy nie miałam chłopaka.
z nikim o tym nie rozmawiałam. zadawałeś mi trudne pytania, które rozcinały twardą powłokę. rozdrapałeś mnie.
pamiętasz dach?
wtedy właśnie była kulminacja. to był bardzo ciężki czas. nie wiedziałam o co chodzi. skąd to przyszło i dlaczego. wiedziałam tylko, że to Twoja robota.
szukałam odpowiedzi na pytania, których nie znałam. to był mętlik złych myśli i znaków zapytania.
to, o czym rozmawialiśmy (przynajmniej z mojej strony) nigdzie nie wyciekło.
nawet Ew była zła, że nie chcę z nią gadać, jej się zwierzyć. nie wiem dlaczego, ale czułam, że możesz mi pomóc.
wtedy też powiedziałeś mi, że masz dziewczynę.
spodziewałam się tego.
i nie zdziwiło mnie takie zachowanie. w końcu zaciągnęłam Cię na rozmowę w cztery oczy. mogłeś spodziewać się różnych scenariuszy. ale jednak przyszedłeś. dziękuję Ci za to - tak, kolejny raz.
zawdzięczam Ci siebie taką jaką jestem dziś.
było ciężko, potrzebowałam czasu.
nie poszłam do psychologa, chciałam poradzić sobie sama. bo wiedziałam jakie są metody działania lekarzy.
denerwowałeś się, irytowałeś się. jak to sam powiedziałeś - waliłeś młoteczkiem w ścianę. i wiesz co? zburzyłeś ją.
przepraszam za moje momenty bycia niemiłą, nieuprzejmą - bo zdaję sobie sprawę, że zdarzało mi się taką być. najczęściej chyba wtedy, gdy miałam ustalony jakiś plan zmiany i mi go niszczyłeś. zazwyczaj miałeś rację i chociaż o tym nie wiedziałeś, skorzystałam z bardzo wielu Twoich wskazówek.
wszystko, na co zostałam nakierowana, starałam się sprawdzić, przeanalizować, przetestować. wybrałam to, co dawało najlepsze efekty.
i dziś już nie jestem tym człowiekiem, którego poznałeś w maju.
wyrzuciłam z głowy błędne założenia, kompleksy.
z przeszłości wyciągnęłam wnioski i wspominam ją czasami z uśmiechem jako ciekawe doświadczenie.
już wiem czego chcę, mam cele. byłeś inspiracją dla wielu z nich.
uczucia. miłość. to nie był temat, o którym potrafiłabym rozmawiać. miało być tak jak było i tyle. poruszanie go uświadamiało mi, że jestem beznadziejna, niepewna siebie, zakompleksiona. niewystarczająco dobra, aby być pokochaną. to nie było przyjemne uczucie. było straszne. i teraz już wiem - mam pewność - że to właśnie o to chodziło.
żaden temat nie bolał tak jak ten.
doszłam do tego w listopadzie.
sprawdziłam wszystko po kawałku.
był jak takie małe, ledwo dostrzegalne, ale bardzo uwierające szkło w bliźnie.
dziś to wiem. wiem, które elementy były nie tak.
wierzę w to, że i ja zasługuję na szczęście. i na miłość.
a zawdzięczam to Tobie.
jedyną osobą (poza Tobą), która mniej-więcej wiedziała co się ze mną dzieje była Ew. tylko, że ona nie rozumiała wielu spraw,nie potrafiła na to spojrzeć z naszego punktu widzenia.
pozostali obserwowali naszą znajomość z boku.
faktycznie, mogło to wyglądać jakby między nami było coś więcej niż tylko relacje biznesowe.
cieszę się, że ustaliliśmy to na początku.
tak, już przy pierwszym spotkaniu polubiłam Cię trochę bardziej niż powinnam (co pewnie zauważyłeś, bo kameleonem to ja nie jestem).
rodzice pytali mnie nieraz o Ciebie. za każdym razem twardo powtarzałam o "relacjach biznesowych". gdybym tego nie robiła to pewnie nie współpracowalibyśmy już, bo bym się w Tobie po uszy zakochała.
teraz jestem silniejsza, bardziej pewna siebie i wiem, że to można połączyć. stąd się wzięło moje pytanie, gdy się ostatnio widzieliśmy: czy gdybym nie powiedziała na początku, że to tylko relacja biznesowa to mogłoby to być coś więcej?
Ty nie chcesz, więc ok. szanuję to, niech tak będzie. chciałam tylko wiedzieć czy to miałoby jakąkolwiek rację bytu.
W. nie wiem co narobiła Edyta, ale proszę Cię o jedno:
dopnijmy do końca to co zaczęliśmy - biznesowo. niech to nie ucierpi. zależy mi na tym, żebyś doprowadził to do końca.
lubię z Tobą współpracować, bo Ci ufam. mam pewność, że mogę na Tobie polegać, a o to dziś baardzo trudno.
wiesz, że Ż jest tematem, który pilnie trzeba zamknąć. gdyby nie taka pozytywna nasza współpraca, pewnie nie zajmowałabym się tym. już bym się złamała. tata pewnie też, bo go to już chyba troszkę przerasta.
jeśli zamkniemy temat Ż i uznasz, że nie chcesz utrzymywać tej znajomości - będzie mi przykro, ale zrozumiem. wtedy to będzie Twoja decyzja, a ja obiecuję, że nie będę naciskała.
uff. to chyba wszystko co najważniejsze. jeśli mogę tak przy dzisiejszej okazji samolublnie pożyczyć sobie odwagi to właśnie to robię. i Tobie też życzę.
mam nadzieję, że doczytałeś do końca. i że jak wrócisz z urlopu to będziemy kontynuowali to co zaczęliśmy.
jestem wdzięczna niebu, że Cię zesłało.
baw się dziś dobrze.
i miej wspaniały rok.
:)
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika fromthedeephole.
Inni zdjęcia: :) dorcia2700Drapacz. ezekh114Też piwonia :) halinam... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24