Stojące w kolejce dziewczyny nie wytrzymały i wybuchły śmiechem. Serena niewiele rozumiejąc z tego, co się przed chwilą rozegrało i marszcząc brwi podeszła do kucharki i gdy otrzymała porcję makaronu z sosem na talerz, złapała soczek jabłkowy w kartoniku i nic nie mówiąc odeszła w stronę stołu. Po chwili dogoniła ją Cassie.
-Hej mała, o co chodzi?
-Widzę, że świetnie bawisz się w towarzystwie Michelle. - odpowiedziała Serena z niekrywaną złością.
-Słucham? - spytała z niedowierzaniem Cassie. Nie wierzyła, że jej partnerka mogła ją o coś takiego podejrzewać. Przecież było wręcz przeciwnie.
-No przecież mam oczy. - powiedziała tamta nawijając na widelec zwój makaronu i biorąc go do ust. - Często widuję was razem.
-Ale... - Cassie zatkało, ale po chwili odzyskała rezon. - Słuchaj, Michelle to wredna krowa i jakbyś chciała wiedzieć, to właśnie sobie dogryzałyśmy, bo nic innego nas nie łączy.
Serena spojrzała na nią spod byka.
-Naprawdę? - wybełkotała.
-Naprawdę. Przecież wiesz... - powiedziała błagalnie, ale nie dowiedziała się, czy dziewczyna jej wybaczyła, bo po chwili dosiadły się do nich Kitty i Fallon.
-Cześć, co tam? - spytała beztrosko Fallon i uśmiechnęła się czarująco.
-Właśnie zażegnałyśmy kryzys między sobą. - wyjaśniła Cassie bez żadnych zahamowań, udając, że nie zauważa piorunującego spojrzenia Sereny.
-Ho, ho, ho! Czyżby przez weekend coś się zepsuło? - niedowierzała Kitty.
-Nie, skąd! Po prostu wystąpiło małe nieporozumienie.
-Rozumiem. - pokiwałą głową Kitty nabijając na widelec pulpecika. Po chwili miała go już w buzi. - A jak zajęcia? Podoba wam się? Serena, wiedz, że dzisiaj mi zaimponowałaś, byłaś genialna! - rozpływała się w zachwytach.
-Dzięki. - mruknęła tamta w odpowiedzi. Wiecie co? Muszę się chyba wydostać z tego kampusu. Pójdę do miasta odetchnąć. Przepraszam was. - po czym złapała talerz z niedojedzonym daniem i odeszła.
-Mam iść z tobą? - zawołała za nią Cassie.
-Nie. Chcę pobyć s a m a. - zaakcentowała ostatni wyraz i zniknęła w tłumie.