No i uleciało zanim na dobre się zaczęło. Teraz sylwestrowe mega przygotowania. Czy to tylko złudzenie, czy naprawdę na tych zależy mi sto razy bardziej? No i jeszcze te wielkie nadzieje co do tego wieczoru: że to ma być bardzo udana i nie zapomniana impreza. Tylko nie wiem czy warto tak się nastawiać, bo nie wszystko jest załatwione na 100%. Tak w ogóle to jaki jest sens optymizmu skoro później okazuje się, że wcale nie był taki dobry. Mogę nastawić się na kompletny niewypał i wtedy jeśli tak rzeczywiście będzie to nie będę rozczarowana a jeśli jednak będzie inaczej to będę mogła się cieszyć. Mogę też być pozytywnie nastawiona (taaak.. wszystko będzie dobrze, będę się świetnie bawić itd.) i jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to będzie ok, a jeśli nie... no to wtedy przeżyję rozczarowanie. Mam nadzieję, że jutro wszystkiego się dowiem, bo wtedy będzie jeszcze czas, aby coś zmienić. No i tak bardzo, bardzo chciałabym żeby chociaż raz wszystko szło po mojej myśli od początku do końca, bez żadnych niemiłych niespodzianek. Już nie oczekuję, że przez całe życie tak będzie, bo życie to nie bajka, ale niech stanie się bajką przynajmniej na jeden wieczór.