Nikt nie słyszy jak krzycze, nikt nie widzi, że jestem przepełniona bólem, że każda komórka mojego ciała ma ochotę krzyczeć! Wszyscy mają swoje problemy, oczywiście chcą mojej pomocy. Ja emocjonalny wrak oczywiście staram się pomóc jak tylko mogę #dobre_serce, choć myśl w głowie mówi 'pomóż mi'. Śmieje się, mówię, że jest spoko. Może to moja wina? Czy nikt nie potrafi spojrzeć w głąb moich oczu? Dostrzec, że nie jest OK? Za dużo wymagam? Przecież cały czas powtarzam, że nikt nie potrafi mi pomóc.. chyba potrzebuje trochę więcej waszej uwagi. Choć nie lubie mówić o własnych problemach, użalać się. Ale potrzebuję tego... rodzina, przyjaciele (?) - nikt nic nie widzi. Zamykam zmęczone powieki, chce je zamknąć na zawsze? Co byście zrobili gdybym zniknęła nagle, z dnia na dzień?