Totalnie witam wszystkich, któży to czytają!
Dziś postanowiłem wybrać się na spacer po plaży z Licią, co oczywiście nie mogło dobrze się skończyć. No więc zaczne od poczętku: Jak tak szliśmy sobie molem to zaówarzyliśmy Francje, jak zwykle podrywającego jakąś dziewczyne.
Chcieliśmy ładnie usunąć się z pola widzenia, ale wydał nas Felicjano, który zaszedł mnie i Licię od tyłu, wrzeszcząc na całe gardło, że cieszy się, iż nas widzi. Francis zorjętował się, że tu jesteśmy i zaczoł coś gadać, obejmując nas za ramiona. Sytuacja była niezręczna, więc wymyśiliśmy jakąś głupią wymówkę, że niby zostawiliśmy wode na gazie, czy coś. Za straganem chwyciliśmy Veneziano z rekę i uciekaliśmy ile sił w nogach. Tak właśnie trafiliśmy na plaże, gdzie spotkaliśmy Ludwika, jego starszego brata i Antonia. Ukrywaliśmy się tam jakiś czas, ale kiedy stwierdziliśmy, że niebezpieczeństow mineło, okazało się, że zgubiliśmy drogę. Felicjano oczywiście wpadł wpanikę.
Veveziano: Ve! Dojcy, Dojcy i co my teraz zrobimy?! Ja nie chcę umierać, NIE CHCĘ Buuu...
Ludwig: Spokojnie nic ci nie b... AŁA! *potknoł się o zakopanego w piasku Ameryke*.
Wszyscy: Ameryka
Alfred: Siema! Szukamy z Tonnym i tym tam* wskazuje na Anglie * hamburgerów, widzieliscie może?
Felicjano: Ja wiem gdzie jest China Town!
Anglia: *Wyłania się z krzaków* To prowadź, może tam będzie mój jednorożec...
Ja: Twój co?
Anglia: No jednorożec!
Alfred: Nie zwracajcie na niego uwagi, on zawsze tak ma. .
Anglia: Czy ty mi coś sugerujesz?
Ludwig: *Podnosi się z ziemi* To idziemy?
Felicjano: Eee... Ludwiś? A ty przypadkiem nie złamałeś nogi?
Ludwig: O rzeczywiście, nie zaóważyłem...
Felicjano: Eee...
Potem każdy kupił w tym China Town coś dla siebie. A Ludwig nosił Felicjano na plecach mimo złamanej nogi i nic nie czół XD. Potem znowu wrucilismy na plażę.
Arthur: Dobra, to jak my się z tąd wydostaniemy?
Ameryka: Mam pewną hipotezę: Więc bedę bohaterem i... a tak właściwe, co to jest hipoteza?
Anglia:*Wli sie ręką w czoło*.
Felicjano:* Zasnoł. Pełnia szczęścia*
Antonio: Nie martwcie się, braciszek Hiszpania da wam zaklęcie polepszające humor!
Anglia: Właśnie! Wyciągne nas z tąd za pmomocą moich czarów!
Wszyscy: Ta...
Ja: OK, to zrobi mi ktoś zdjęcie?
Gilbert: Ja mogę.
Anglia: *Otrząsa się z transu* To ty masz telefon
Ja: Pewnie, że mam.
Anglia: To zadzwoń po pomoc!
Ja: Ops, chyba baterja mi siadła...
Ludwig: To ten se robi zdjęcia, jak można było po pomoć zadzwonić...
Ja: No co? Trzeba było mówić wcześniej.
Prusy: Dobra, więc teraz zagilbisty ja, MNIE z tego wyciągnę.
Ja: Jakiś ty miły. Ale mnie to chyba tu nie zoztawisz, prawda?
Prusy: Hm...pomyślmy.... raczej zostawie.
Ja: Gilbert!
Ostateczne wydostaliśmy się z tamtąd dzięki Rosji, który przechodził nieopodal. I poszliśmy z nim na lody.
Ludwig: Ile w tym orzechów...
Felicjano: Ve?
Ludwig: O rodzynka.
Felicjano: *Robi wielkie oczy* No bo Ludwiczek Rodzynka!
Ludwig: ŻE NIBY CO
Jak wruciliśmy to opowiedziałem to wszystko, nie kryjąc żalu, Elizabecie, a ona nas wyśmiała, bo okazało się, że byliśmy na tej plaży zaledwie 15 minut i wystarczyło spojżeć za siębie, by zobaczyć wyjście.A na zdjęciu mamy Białoruś z Alfredem
. No to ja idę teraz do Gilberta walnąć go patelnią Bety.
Miłego dnia.