~~~
Znów nurkuje ku górze, zagubiony w chmurach, przygnieciony pawim piórem. Gdy tarcza zegara zatacza koło tęsknie za poprzednim jego dźwiękiem rozrywające tykanie majaczących gdzieś daleko czasów.
Przyszłość [?] Przeszłość [?]
Czas na gra roli. Tam gdzie szczęście od smutku dzieli jedno spojrzenie jedynym, co odróżnia dzień od nocy jest leniwy oddech wędrujący po rumianym policzku. Nie wiem jak to się dzieje, w pewnym momencie po prostu wszystko inne traci znaczenie. Szkoda, że mam tylko to, czego zawsze chciałem, nie to, czego chciałem chcieć. Utrudniam sobie nawet siebie tak jest łatwiej.
Może nigdy mnie nie zrozumiesz a ja schylę się w końcu, pozbieram, co moje, zniknę.
Może to jest żałosne, może przewidywalne a może nawet piękne. Bez nikogo jestem nikim, z kimś udaje kogoś, by nie być nikim kimś, kim boje się, że jestem, gdy znów budzę się z echem na powiekach. Czasami krzyczę ogłuszony bólem, nieświadomy, że sam wykręcam sobie ręce.
Bo WSZYSTKO czasami nie wystarcza, czasami potrzebne jest dużo więcej niczego. Proste prawda? Kamień rzucony w niebo opadnie, rzucę go jeszcze raz, i kolejny. Bez zasad, samolubnie i bezmyślnie będę trzymał go wysoko czekając aż zostanie tam gdzie wybrał sobie miejsce.
~~~