Czasami mam wrażenie że żyje w jakimś wy imaginowanym świecie który został stworzony by mnie wystawiać na ciągłe próby . Jak bym żył w jakimś Matrixie albo w Simach z głupim dzieckiem za klawiaturą. Dostałem od losu miłość do muzyki , ale nie otrzymałem daru skupienia i swobody umysłu by móc ją wykonywać. Lenistwo które zażegnałem jakiś czas temu, nie miało podstaw w tym ze mi się nie chciało, ale w tym że mi nic nie wychodziło.
Oki idę na cwiczke otwieram nuty, patrze w nie i wiem co chce zagrać. Ale złożenie choć jednej linijki tekstu z pojedynczych taktów w całość, zajmuje mi tyle czasu co każdemu innemu zrobienie całego utworu. To powoduje nie opisane zniechęcenie. Popadam w beznadzieje, bo co by człowiek nie zrobił i jak by się nie starał a co najgorsze ile czasu na to nie poświecił - To i tak nie zdąży, nie uda mu się i nie uniknie słów krytyki od wykładowców. Zostaje mi tylko wytrzymać to wszystko i zrobić tak by utrzymać się tu gdzie jestem jako student. Choćbym miał być z tego powodu cały czas nieszczęśliwy.
Co więcej ten dzieciak co steruje moim światem bezwzględnie bawi się mną. Styka mnie z osobami które nie są w stanie pojąc i docenić tego co chce im dać. Traktują mnie nie poważnie i gdy przyjdzie co do czego zostawiają samemu sobie zabierając wszystko co wcześniej mi dali i odchodząc bez powrotne. I skąd tu brać siły do życia w takim świecie? Mogę uwierzyć i zaufać tylko własnym rodzicom i rodzinie. Tylko gdzie cała reszta?
Sam musze znaleśc w sobie siłe i samozaparcie , bo nikt tego za mnie nie zrobi i nie pomoże mi w tym. Obale tego durnego Neo dzieciaka ze stołka i sam zasiade za klawiatura włąsnego życia. Mam w sobie taka mądrość,więc muszę sie tylko zastanowić i uporzadkowac to co mam, musi być przecież szansa wyjść na prostą. Będe bardziej rozważny ,a wszystkie moje decyzje bedą dokładnie przemyslane, bym znów nie wpakował sie w slepą uliczkę. Sam w sobie jestem wolny i bez ograniczeń ...