Nadeszły do mnie ciche dni... Nie mam ochoty jesc pic , smiac sie, sama nie wiem dlaczego odliczam godziny kiedy sie z tad wyrwe i moze tam akurat znajde ten spokuj to ukojenie ktorego szukam tutaj. A co jesli tam bedzie tylko gorzej? Pozostaje tylko czekac. Mniej niz 60 godzin do startu. Mam dosc i nie wiem czy wytrzymam te pare godzin. Dość ma juz usmiech przylepionego na twarz by zmilic wszystkich ze jest okej. A w głowie tysiac pojebnaych mysli przez ktore nie moge spac. Tak spac to by było dobre rozwiazanie przespac te 60 godzin nawet lot. Obudzic sie tam i zapomniec o wszystkim.