Jeszcze długo przed urodzinami byłem zupełnie martwy. Wkroczyłem na ten świat z bólem. Wdychałem plugawe powietrze z zamkniętymi powiekami. Byłem tam... Z pustką w moim sercu, która nigdy nie mogła zostać zapełniona. Otwierając oczy złamałem tak wiele obietnic. Nigdy wcześniej nie poczułem łez ulgi, nie w tym próżnym życiu.
Mój upadły gatunek dotrwał do końca, obejmując fałszywą nadzieję. Zagubiony, zimny, pogrążony w depresji. Noc bezdechu, która płakała, powraca znów. Zgubiłem mój umysł, przegrałem przesiąkając krwią. Spójrz w moje oczy, ujrzyj to co pomoże ci zrozumieć kim jestem. Obserwuj jak się wyniszczam. Co zrobić gdy rzecz która miała znaczenie odeszła, tej rzeczy już nie ma. Co zrobić gdy wszystko zostało stracone. Otwórz ponownie moje rany, namocz je swoim słonym dotykiem. Twoje słowa rozcinają moją skórę. Ten etap pozostaje dość silny, tak silny jak środek odurzający, który powoduje konflikt w umyśle. Tylko rany dają mi ciepłe spojrzenie. Niegdyś to co było pięknem ulega brzydocie. Można spróbować wszystko odbudować, lecz lepiej wspinać się po nieustannie ciągnących się schodach.