Spacerujemy poprzez niziny, wyżyny. Zwiedzamy różne wioski...aż nagle znajdujemy się nad skalistą przepaścią. Mimo pięknego krajobrazu spadamy. Znikamy w urwisku przykryci kamieniami. Przez delikatną szczelinę przebija promień słońca. Nagle znajdujemy się na ścianie przepaści. Wspinamy się. A z każdym kolejnym wspiętym metrem, siły przybywa. Mijamy niziny, wyżyny, znajdujemy się na szczycie Mount Everest. Wzbijamy się w powietrze. Z lotu ptaku widzimy jaki zostawiliśmy ślad na najwyższym punkcie lądu. Szybujemy wśród gwiazd. Szybujemy z lekkością, ale poteżną siłą w skrzydłach. Szybujemy nie patrząc w dół. Szybujemy z nadzieją, że nie zgubimy naszej drogi mlecznej.
" I dream of painting
and then I paint my dream. "