photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 23 LUTEGO 2012

kto nie zobaczył ten nie wie.

Znów gigantyczna przerwa pomiędzy wpisami....

 

 

Sesja przyszła i poszła zostawiając mnie z tarczą na polu bitwy;)
mam niesamowitą średnią- najlepszą od początku tych studiów
biologia medyczna 5  higiena 4  biofizyka 4
Uczyłam się tak z ręką na sercu tylko do pierwszego;) Resztę opracowywałam z giełd na dzień przed egzaminem:).
Kochana O. rozwaliłą swoją sesję w pierwszych podejściach- nie zagiął jej nawet najtrudniejszy egzamin; którego nie zdała olbrzymia rzesza ludzi. (Czy muszę dodawać kto jest najdumniejszym człowiekiem świata na samą myśl o tym?:))
Ferie spędziłyśmy na poły przyjemnie na poły pracowicie;) Odwiedziłyśmy J. w mieście W. które mój słodki przyjaciel oglądał po raz pierwszy; a potem wróciłyśmy do naszych kątów i dzień w dzień wyruszałyśmy do biblioteki by się pouczyć.
Swoj czas marnowalam na rysowanie biochemicznych schematow bo po ostatnim kazaniu; ktore dr T. urzadził mi nad moim wynikiem z repetycji poczulam kruchość lodu na którym stoję.
Z moich informacji wynikało; że mam  jeszcze dwie góry czasu przed sobą do następnego koła więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie gdy przychodząc w pierwszy poniedziałek po feriach na uczelnię dowiedziałam się; że repetycję z biochemii mamy....w środę....
Od tego dnia aż do rzeczonej środy nie wstałam z zadka na dłużej niż minut 15. Ratowałm co się dało z tej mojej gigantycznej nauki i nie oderwałam się od notatek i schematów aż do samego zaliczenia.
Niestety pytania okazały się standardowo niezrozumiale trudne. Wykres (czyli pytanie; którym studenci się zawsze ratują bo w materiałach jest ich niewiele i nie ma problemu z ich nauczeniem się) wyciągnęli sobie z najciemniejszej z posiadanych; organicznej dziury- bo nikt z nas nie miał pojęcia co dokładnie mamy narysować.Już chciałam olać pytanie kiedy dotarło do mnie że pośrednio dotyczy ono reakcji; którą dobrze znam.
Coś tam sobie wykoncypowałąm dorzucając do tego równania wspomnienie dr T hasającego po laboratorium w dziewczęcych podskokach-kiedy opowiadał nam o tym jak strasznie wzrasta aktywność enzymów szczura głodzonego a potem karmionego. Oddałam z rezygnacją kartkę i wyszłam na korytarz.
Zawsze w dni biochemiczne (czy to po repetycjach czy w trakcie inkubacji probówek) wjeżdżam sobie na samą górę budynku i patrzę na światła mechanicznego pająka i portu i miasta. Jest ciemno i nie ma nikogo.Taka chwila tylko dla mnie..


Kiedy zeszłam do grupy (po repetycjach mamy niestety dalej normalne zajęcia; które trwają do 19 i polegają na dolewaniu jednego świństwa do drugiego) dopadła mnie asystentka; która przyjmowała moją pracę:
-Właśnie chciałam Pani powiedzieć... jesteś bardzo bystrą dziewczyną! Jako jedyna narysowałaś dobrze ten wykres. To miało wyglądać dokładnie tak!

Jejku jak mi się przyjemnie zrobiło:) Spuchłam chyba cała z dumy! I przestało mnie tak boleć to; że kiepsko mi poszło mimo całego wysiłku włożonego w przygotowania;)

A Wczoraj; pomimo 100% pewności; że nie dostałam ani jednego punktu okazało się; że udało mi się napisać na 3 duże;) dr T gratulował mi w słowach " widzę; ze udało się pani wyjść z tego ostatniego dołka;tu nie ma nic do dodania; oby tak dalej to napisze pani egzamin nawet w pierwszym terminie; ja Pani kibicuję"
Biochemia; która spędzała mi sen z powiek i od siedzenia nad którą dostałam wielkich; suchych odcisków na zadku przestała być w końcu takim zagrożeniem.mam 7 punktów z wymaganych 10 i dwa koła żeby pokazać na co mnie jeszcze stać;)


Poza Tymi  perypetiami w końcu przestałyśmy wieść życie smętnych no-life'ów:)
Kino; książki (i to wcale nie medyczne) i spotkania ze znajomymi.
Dwa dni temu poszłyśmy nawet do teatru (nad samym morzem w S.) na "śmierć i dziewczyna".
Cóż mogę rzec...przedstawienie okazało się być rozwodnioną filozoficznym rosołem KU-PĄ.
Nic nie pomogło to; że główny aktor rozebrał się ze wszystkiego (nie wyłączając godności) i świecił przez kilanaście dobrych minut swoją jajecznicą przed wszystkimi zebranymi wśród wzniosłych słów ("byt"  "wieczność") wypluwanych spazmatycznie przez jego partnerkę.(Słusznie zauważyłeś mój przyjacielu- kto wyobraża sobie; że można się skupić na czymkolwiek kiedy z boku sceny sterczy golas)
(by the way : dziękuję Ci przyjacielu mój; że uchroniłeś nas od siedzenia z przodu; to rzeczywiście mogłoby pozbawić mnie apetytu na dłuższy czas;) ).
 Rzucanie tortami w siebie nawzajem i w widownię tez nie mówiło niczego sepecjalnego o talencie aktorskim tej smutnej; krzyczącej i biegającej trójki.
muzyka-zła gra-zła tekst-raczej zły (choć ciężko mi ocenić bo jego odbiór zakłócały poprzednio wymienione czynniki)
Ale samo wyjście; spacer ciemną plażą do i z teatru; światła statków; światła na molo- dla samego tego było warto.

Wszystko się  teraz jakoś tak dobrze układa mimo; że  końcówka tamtego semestru tego nie zapowiadała;)
 Nawet świeci słońce...

Do następnego mili moi;)Oby równe radosnego;)

 

 

zdjęcie z: http://www.zazzle.co.uk

Komentarze

zyzgul No to widzę, że jak ja mam słabszy tydzień to Tobie się wiedzie :D Cieszę się, że w końcu coś dobrego mogłaś nam przekazać ;D DUMNAŻEMZCIEBIE :D Oby tak dalej z tymi kolokwiami Ty bystra dziewuszko :D Co do przedstawienia.....do mnie w ogóle współczesny teatr nie przemawia....chyba przez to, że bełkoczą i nawet nie wiedzą już za bardzo o czym...
23/02/2012 21:58:16
raven8 Tak nic tak nie zakluci odbioru, jak meski czlonek, ktory niezaleznie czyj ZAWSZE wyglada obscenicznie :P
Ale dla samej plazy noca moglbym obejzec kazda nawet najbardziej gowniana sztuke :)
Oliczku jestem z Ciebie dumny, zaliczyc na 3 dowiadojac sie o egzaminie tak pozno i majac tak malo czasu to naprawde wielki wyczyn :D BRAVO !!! Zuch dziewczyna :*
23/02/2012 20:20:34
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika drstwor.