W tym tygodniu widziałam:
-żywe kleszcze /pasione chomiczą krwią/
-niemowlęcą kupę koloru lodów pistacjowych
-jednego Kiepskiego Dydaktyka /niestety widziałam go w czwartek i tym sposobem na pediatrii nie byłam w stanie zobaczyć niczego więcej/
-czerwie polnych gzów /wielkie, gigantyczne. W mojej wyobraźni urosły do kocich rozmiarów. Czekam na sny z nimi w roli głównej..jeszcze nie nadeszły/
-niemowlęcą kupę koloru BIAŁEGO / nie wiem, która z tych kup wygrywa złote galoty pierwszeństwa w obrzydliwości. Niebywałe. Takie śliczne dzieci, a tak sprawnie poradziły sobie z wydaniem na świat tak obleśnych kupsk/
-podcięte gardło samobójcy /preparat zakładu medycyny sądowej dumnie prezentowany w przeszklonej gablocie/
-karaluchy,prusaki, muchy, larwy komarów, nimfy przeróżne, nieprzeobrażone /parazytologia wyrosła na drugi z moich ulubionych przedmiotów ;) /
-Tatuaż na...Organie /w dodatku organie nieprzyłączonym do żadnej "dalszej części", żadnych resztek właściciela. Tatuaż był złożony z dwóch, dosyć wprawnie wydzierganych słów. Long John. Stojąc przed gablotą bardzo żałowałam, że nie mogłam zobaczyć samego Johna- bo słowa te nie mogły żadną miarą odnosić się do niczego poza jego wzrostem/
-mojego kota w plamie słońca. Uwierzyłam znów w jakąś tam wiosnę...która kiedyś przecież przyjdzie...prawda?
Myślę, że ilość rzeczy, które byłyby w stanie napawać mnie obrzydzeniem właśnie skurczyła się o kilka pozycji.
Zaskocz mnie proszę;)
zdjęcie z : http://kuchnia-polska.wieszjak.pl/ciasta-i-desery/308576,galeria,Jak-zrobic-lody-pistacjowe.html
Inni zdjęcia: farewell Ozzy O. deadweather... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24