Część druga.
Rozpakowałam wszystkie swoje rzeczy, ułożyłam je do szafek, które były przeznaczone dla mnie. Usiadłam na łóżku i odetchnęłam głęboko. Chcę, żeby te wakacje były wyjątkowe, inne niż wszystkie dotychczas. Ja już się postaram o to by były.
Wstałam, podeszłam do okienka i wyjżałam przez nie. Na dworze przechadzało się sporo osób, słońce zaczynało kłaść się spać, a widoki przybierały barwy żółci, pomarańczy i czerwieni. Uśmiechnęłam się. Wyszłam na zewnątrz. Było ciepło, a chłodne powietrze porywało moje włosy w tan. Podeszłam do tablicy informacyjnej, gdzie umieszczone były różne informacje. Wyczytując na jednej z kartek dowiedziałam się, że tuż po zachodzie słońca musi być rozpalone ognisko, bo inaczej spotka wszystkich obozowiczów kara. Rozejrzałam się. W palenisku znajdowały się już gałęzie, drewno i wszelkie możliwe rzeczy do spalenia. Słońce niemalże zaszło. Chłopcy rozpalili ognisko, a już po kilku minutach całą ciemność wokół rozjaśnił blask ognia. Obozowicze rozsiedli się na ławkach i stołach, które znajdowały się dookoła paleniska. Ja podeszłam tam także. Na jednym ze stolików siedziały dziewczyny z mojego domku, jednak nie podeszłam do nich. Stanęłam w rogu.
Nagle coś zaczęło mocno walić w ziemię. Był to stukot kopyt, końskich kopyt. Dobiegły do nas dźwięki z lasy, rżenie, krzyki. Wiele osób się przeraziło, ja jednak stałam i patrzyłam w stronę skąd dobiegały odgłosy. W jednej chwili, tuż przy ognisku znalazły się dwa duże wozy, które były ciągnięte przez konie, każda bryczka miała po dwa czarne, duże rumaki. Wokół wozów stały też inne konie różnych maści. Niektóre brykały, inne były grzeczne, jeszcze inne z zakłopotania nie wiedziały co robić. Tak na oko było ich około trzydzieści, ciekawe skąd się tutaj wzięły. Na białym koniu siedziała kobieta, która podjechała do nas bliżej. Gdy zatrzymywała konia z galopu, ten stanął dęba.
- Witajcie obozowicze! - wypowiedziała głośno - Jestem właścicielką całej posiadłości i jedną z waszych opiekunek. Miło mi was widzieć w "Ella Morta", mam nadzieję, że spędzicie tutaj miło czas! Dziś macie tu ognisko, a że godzina jeszcze młoda, możecie tu poszaleć, lecz o północy będziemy czekać za domkami, zjawcie się tam wszyscy! Każda osoba musi tam być. Zero wyjątków. Tam zabawa zacznie się dalej! Teraz bawcie sie, poznawajcie. Myśle, że do północy nie stacicie całej energii! - Koń znów stanął dęba - Do północy! - Krzyknęła i cała zgraja jeźdźców odjechała.
Całkiem ciekawy rodzaj powitania. Mam strasznie szaloną ciotkę. Zaśmiałam się w duszy. Spojrzałam jeszcze raz na dziewczyny z mojego domku. Wokół nich stali chłopacy i kilka innych dziewczyn. W moją stronę spojrzała Julia, a ja się uśmiechnęłam, czego zaraz pożałowałam, bo pokazała na mnie palcem, a wszyscy spojrzeli na mnie.
- Veronika! Chodź do nas! - Zawołała mnie dziewczyna. Na to ja kiwnęłam głową, że nie. Julia zrobiła błagalną minę, ale jednak stałam nadal w tym samym miejscu, odwracając wzrok.
Gdy nie patrzyłam, trójka chłopaków odeszła od nich i zaczęła zmierzać w moją stronę, czego nie zauważyłam. Zaszli mnie od tyłu i jeden z nich dotknął delikatnie mojego ramienia. Odwróciłam się, a moje oczy niemalże uciekły ode mnie z przerażenia, bo w tej samej chwili wysoki blondyn chwycił mnie i przeżucił przez ramię.
- Nie chciałaś przyjść sama, to my przyniesiemy Ciebie - powiedział, śmiejąc się. Dwójka chłopaków idąca za nim, zaśmiała sie także.
- Tak to jest w naszym gronie Veroniko - powiedział ciemnowłosy chłopak. W tym momencie zostałam odstawiona na ziemię. Chciałam już nakrzyczeć na chłopaka, ale gdy tylko na niego spojrzałam, zaparło mi dech i nie mogłam nic powiedzieć. Miał głęboko niebieskie oczy, były niczym ocean, lecz czysty.
- Jestem Natan - wyciągnął rękę w moją stronę. Wyszłam z osłupieniu i sie uśmiechnęłam, z zawstydzenia. Uścisnęłam delikatnie jego dłoń. Był przystojny, nawet bardzo. Wyglądał niczym książe z bajki. - Twoje imię już znamy. Miło nam Cię poznać Veroniko. - Puściłam jego rękę, z ledwością odrywając od niego wzrok.
- Ja jestem David - ciemnowłosy chłopak przedstawił mi się dopiero. Przyjżałam się mu. Jego oczy były szare, ładne, ale nie tak przyciągające jak Nataniela. Także kusił urodą, lecz nie było to to samo co jego kolega. Co chwile mogłabym wracać do niego wzrokiem, jednak byłoby to niepoprawne.
- No a ja jestem Mateusz - powiedział ostatni z trzech. Także miał ciemne włosy, a jego oczy były brązowe. Tak samo fascynujące jak Nataniela, jednak nie on szokował tak samo. Też był przystojny, ale nie był on Natanem. - Witaj w naszym gronie. Jesteś tutaj pierwszy raz, prawda?
- Tak - odpowiedziałam szybko.
- Widać - zaśmiał sie Nataniel - ale to nic. W końcu poznasz wszystkie sekrety tego miejsca i jego tajemnice. Na pewno Ci sie spodoba - uśmiechnął się tak czarująco, że mogłabym zrobić wszystko by widzieć ten uśmiech na co dzień.
- Mam nadzieję, że będzie lepiej niż w moich wyobrażeniach. - Uśmiechnełam się - Wiecie co będzie o północy?
- Nikt nie wie. Co roku robią coś innego. Ale podsłyszałem, że ma to być coś z wodą - powiedział Mateusz, który z wyraźną ciekawością wpatrywał się we mnie. - Na pewno będzie świetnie. Z resztą to już tradycja. Jednak od zeszłego roku wiele sie zmieniło - zaczął opowiadać. - Nie było tu tylu koni. Były zaledwie cztery. Teraz jest ich trzydzieści cztery, ciekawe co będą planować w związku z nimi. Zapowiada się ciekawie. Odnowili domki, palenisko jest większe. Przynajmniej więcej ludzi może tutaj siedzieć. - Uśmiechnął się. Jego uśmiech był całkiem ciekawy, ale to nie było to samo co u Nataniela, na którego zerkałam co jakiś czas.
Spojrzałam na zegarek. Było wpół do dwunastej. Pójdę do pokoju na pół godziny ogarnąć to i tamto.
- Opuszczę was na jakiś czas - powiedziałam - spotkamy sie o północy za domkami. - Uśmiechnęłam się i poszłam. Odwróciłam się, a w moją stronę zerkał Nataniel i... Mateusz, który z uśmiechem odprowadził mnie wzrokiem pod sam domek. Weszłam do środka i wyjżałam przez okno. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Jak dobrze, że tutaj przyjechałam. Przynajmniej mam wokół ciekawych ludzi, którzy już wydają się zabójczo świetni!
Położyłam się na łóżko. Wzięłam telefon w ręce, wysunęłam klawiaturę qwerty i weszłam na internet. Odwiedziłam moją stronkę, na której zaraz szybko wpisałam, że wakacje zaczynają sie ciekawie, i że już znam ciekawych ludzi.
Obejrzałam wszystkie inne stronki i spojrzałam na zegarek. Za trzy minuty muszę być za domkami. Odłożyłam telefon pod poduszkę i wybiegłam z domku. Nikogo nie było na podwórzu. Pognałam szybko za bydynki, gdzie czekali już wszyscy obozowicze. Ujrzałam w tłumie Nataniela i całą resztę, więc zaczęłam zmierzać ku nim. Gdy podeszłam bliżej, zobaczyłam, że Natan przytula jakąś dziewczynę, która po chwili daje mu całusa. Moja mina zrzedła. Podeszłam niechętnie do nich, a zaraz koło mnie pojawił się Mati.
- Co się stało ? - spojrzał na mnie pytajaco.
- Nic takiego - powiedziałam patrząc w niewidoczny punkt przed sobą.
Chłopak westchnął, a po chwili znów nawiedzili nas jeźdźcy.
- Wsiadajcie na bryczki! - Krzykneła kobieta na białym koniu. Wszyscy wykonali jej polecenie. Wsiadałam niemalże ostatnia. Siedziałam przy samych drzwiczkach na tyle bryczki, obok mnie usiadł Mateusz.
- Jesteś pewna, że to nic takiego? - zapytał.
- Właściwie to coś, czego się nie spodziewałam - spojrzałam na niego.
- Możesz mi powiedzieć - jego wzrok był troskliwy.
- Nie chcę o tym w ogóle mówić - przeniosłam wzrok na dół i położyłam głowę na jego ramieniu. Czując jak spinają się mu mięśnie, nie byłam pewna, czy dobrze zrobiłam. Jednak gdy na chwilę uniosłam wzrok, zauważyłam że na jego twarzy widnieje uśmiech.
Minęło zaledwie kilka minut, gdy dojechaliśmy na miejsce i bryczki się zatrzymały. Podniosłam głowę z ramienia Mateusza i rozejrzałam się. Byliśmy na plaży. Szum morza był niemalże niesłyszalny, nie wiało, było tu spokojnie. Wszyscy zaczęli wysiadać i zmierzać w kierunku blasku, który rzucało nieduże plażowe ognisko. Wokół niego znajdowały się pnie drzew. Widocznie zostały ustawione do siedzenia. Wysiadłam z wozu, a tuż za mną Mati.