Oto utrwalone na fotografiach dzisiejsze wyjście do hoplandu. Byliśmy w piątkę. Darek jako osoba towarzysząca Kubie, bo nam dorosłym niestety nie wolno było wchodzić do labiryntu, a Kubuś potrzebował przyuczenia i dodania odwagi.
W pewnym momencie nawet Darek stracił głowę dla piłeczek, czego nie dało się ukryć na zdjęciu.
Jak widać na załączonym obrazku nie tylko dzieci dobrze się bawiły, ale my również. Maciej nawet chciał pohasać z maluchami i sam stwierdził, że przecież on też jest dzieckiem...swojej mamy.
Chłopcy tak dobrze się bawili, że musieliśmy ich ściągać na piętnaście minut przed skończeniem się czasu, bo byli tacy mokrzy, a wyjść ze spoconymi i zgrzanymi na powietrze to choroba gwarantowana.
Najważniejsze, że dzieciaki były zadowolone.