koszulina z tamtych lat :) <3
to już praktycznie koniec. nie lubię słowa 'koniec',kojarzy się źle i chyba nie tak jak byśmy chcieli, no chyba, że kończy się coś złego, a zaczyna coś dobrego. każdego miesiąca tego roku powtarzałam słynne 'please be good to me', a przy każdym jego końcu sama w głowie rozprawiałam się z tym czy był dobry czy też nie. lubię lekkie podsumowania, w tym roku jest to chyba łatwiejsze niż w poprzednim, albo się mylę. początki nie były zbyt przyjemne, a może raczej zbyt łatwe. dalej próbowałam się odnaleźć w tym co jakoś dziwnym trafem nie wyszło, później przychodziły nowe nadzieje i sytuacje, które okazały się chwilą. tych chwil było dosyć sporo, za każdym razem miałam nadzieję, że to już ostatnia tak ulotna, później okazało się, że czas pędzi szybciej i szybciej, a tych chwil nie ubywa, wręcz przeciwnie. przyzwyczajałam się do tego słowa, a kiedy na jakiś czas odlatywało mi z głowy, znów pojawiała się jakaś mała chwila, z której brakiem poradziłam sobie bardzo dobrze. środek to najlepszy czas, uwierzyłam, że sytuacje nie będą chwilami i w sumie mogę śmiało powiedzieć, że nimi nie były co ma odzwierciedlenie aż do tego momentu. przeżyłam najwspanialsze dni jakie mogłam przeżyć, dziękowałam najwspanialszym osobom jakie mogłam spotkać, uwielbiałam, pisałam, marzyłam, błądziłam z głową w chmurach, nie było przecież przeszkód. chwilą mogłam nazwać każdy moment, który za szybko uciekał, ale nie martwiłam się tym bo każdy następny był coraz lepszy. nie wiem kiedy uśmiech zszedł mi z twarzy ale stawiam na jesień, której nigdy nie lubiłam. niby przyszła, niby nie, niby miała mnie nie zaskakiwać, a jednak to zrobiła. nie powiem, że było tragicznie, nie lubię tego określenia. były momenty, które wspominam do dziś z uśmiechem na twarzy. była rocznica i stanie z wami na środku drogi z łzami wzruszenia w oczach. były listy, których nigdy nie wysłałam i muzyka, której nigdy więcej nie odważyłam się posłuchać drugi raz. było tak wiele. dużo straciłam, w tym jakąś cząstke siebie, której do pewnego momentu nie mogłam odnaleźć, dużo chwil i marzeń, dużo planów i ludzi. nie straciłam tylko całej wiary, wspomnień i resztek uśmiechu. koniec? koniec jak to koniec. nie zapowiadał się dobrze, a odzyskiwanie zaufania to moja specjalność ostatnimi czasy. bardzo bałam się grudnia, okazał się dosyć w porządku, mimo że popełniłam w nim też mnóstwo błędów. od kilku dni pracowałam tylko nad sobą i nad swoimi myślami, może trochę ucichłam i nie wyrzucam wszystkiego tak na wiatr, ale cieszę się z mojej pracy. wiem, że to najlepszy sposób na rozpoczęcie tego nowego roku w takim stanie w jakim bym chciała i wcale nie chodzi mi o stan upojenia alkoholowego :) wiem jak mam wszystko rozdzielić, wiem jak poukładać i wiem też co chcę od tego 2012. wiem przede wszystkim, że uśmiech dodaje sił, że nie warto udawać, że warto być szczerym. i to chyba na tyle, więc miłego sylwestra i całej tej corocznej otoczki :)
grubson- wlasciwy kurs
Kaśka.