Mówiłam, że nic od Ciebie nie chcę oprócz tego żebyś po prostu był przy mnie i mi pomagał kiedy mam jakiś problem. Ociecałeś, że tak będzie, ale widać, że obietnice nic dla Ciebie nie znaczą, nic, zupełne ZERO. Po co ja się męczę? Powinnam już w czwsach gimnazjum o tym zapomnieć, o Tobie i nie rozpoczynać nowego rozdziału znowu z Tobą. Powinnam zamknąć to raz na zawsze, ale spotkaliśmy się i wydawałeś się strasznie miły, zmieniłeś się, tak przynajmniej sądziłam na początku. Nie wiem co myślę teraz czyw ogóle myślę bo to już głupie żebym tak walczyła o coś co nigdy już nie wróci ale ja będę się łudzić, że będzie dobrze, że zauważysz, że zależy mi na naszej znajomości, ale czekaj.. Ty przecież to wiesz mówiłam Ci, powiedziałam Ci ostatnio całą prawdę, cieszyłeś się, że nie skłamałam itd. Nie wierzę juz w nic, to wszystko tak szybko prysnęło. Wszyscy mi się pytają co u Ciebie, jak się czujesz, jak nasza super zajebista przyjaźń [której najprawdopodobnie nie ma już i nie będzie], a ja co robię? Udaję, że wszystko dobrze, że jest zajebiście, że nie miałam nigdy takiego przyjaciela jak Ty. A okazałeś się najzwyklejszym dupkiem. Największym jaki może istnieć, doskonale o tym wiesz, mówiłam Ci to, ale widać, że masz to w dupie to dla Ciebie chyba normalne. Nie wiem co dalej..
http://ask.fm/BlutigenTod <- zapraszam, pytajcie. ;)