Szczęśliwie biegła przed siebie. Miała tyle wolności, tyle ciepła. Wiodła wspniałe życie anioła wysoko w niebiosach. Może nie była nikim ważnym ale była aniołem.
Raz się zdarzyło ,że była nieostrożna. Upadła... Tak wyszło. Dotarła na ziemie.
Z żalu się zanosiła gdy ujżała jak zepsuci ludzie są na tej ziemi. Dobroć ,którą dostali ludzie zniszczyli. Rozpleniwili się niczym zaraz. Zniszczyli to co stworzone.
Również zniszczyli ją gdy dostrzegli jej anielskość. Żdne słowa w żadnych językach nie potrafiły załagodzić tego zła wyrządzonego . Dla żartu przybili ją jakby do krzyża.
Śmiech im się nie kończył ,zwłaszcza gdy widzieli grymas bólu na jej twarzy.
Już nic nie mogła zrobić, tylko płakać jej pozostało.
W pewnym momencie poczuła znajome ciepło i ujrzała znajomą postać. Rosły mężczyzna. Sześć skrzydeł wyrastało mu z pleców. Nad głową widniał płomień, dłoni dzierżył miecz długi , ozdobny, zdobiony wymyślnymi znakami. Z oczu biła wściekłość i żal jednocześnie. Czuć było jego wielką moc i wolę walki.
Jendym machnięciem wyzwolił płomień który zmiótł oprawców z powierzchni ziemi pozostawiając tylko pył i rozpaloną do czerwoności broń ,którą mieli przy sobie.
Podszedł do niej i delikatnie ją obejmując zdjął z krzyża.
Była mu niezmiernie wdzieczna i z całego serca cieszyła się na jego widok. Jednak on już nie był tym samym ,kogo znała wcześniej. Urodziła się w nim chęć do zabijania i zemsty na całej ziemi.
Stwórca widząc jego chorą ambicję zostawił go na ziemi razem z nią. Wtedy jego wściekłość wzięła górę.Od tamtej pory błąkają się po ziemi.
Wiele ze sobą przeszli. Jednak jako nie ludzie w każdym życiu potrafią się odnaleźć. Lecz czy i teraz zakończy się to tak burzliwie? Czy może wreszcie zakończą tą bezsensowną wendettę.