https://www.youtube.com/watch?v=YwWfdueb_xE&index=21&list=RDOBg072aLNss
Suzuki . Twoja największa miłość na której śmigałeś każdego dnia po drogach naszej miejscowości. Codziennie pod moim oknem słyszałam ryk silnika. Momentalnie na mojej twarzy pojawiał się ogromny banan. Schody prowadzące na parter mojego domu pokonywałam w oka mgnieniu. Rzucając Ci się na szyję całowałam Cię namiętnie. Najlepiej jak umiałam. Uwielbiałam czuć powiew wiatru we włosach i na delikatnej skórze na szyi. Tylko z Tobą niczego się nie bałam.. Byłam pewna Ciebie , i tego że w każdej chwili zapanujesz nad naszym środkiem transportu..Feralnego dnia przydarzyło nam się coś najgorszego. Pamiętam tylko z tamtej chwili lecenie za motorem po asfalcie i ryk syren pogotowia, policji i straży pożarnej. Nerwowo pytałam się gdzie ty jesteś. Co się z Tobą stało. Nikt nie chciał mi odpowiedzieć na ciągłe pytania. Po około 20 min dojechaliśmy do szpitala, jednak Ciebie nadal nigdy nie było. Skakało wokół mnie mnóstwo lekarzy. Powtarzali coś o złamanej nodze, wybitym barku i mocnym wstrząśnieniu mózgu. Dorwałam jakąś pielęgniarkę , która pilnowała mnie na sali. Obiecała mi , że dowie się jak najwięcej. Po ok. 15 min wróciła z niemiłą dla mnie wiadomością. Okazało się, że nie żyjesz. Że natrafiłeś na cholerne drzewo o które uderzyłeś głową. Nie chciałam przyjąć to do wiadomości. 3 dni później odbyć się miał twój pogrzeb. Koniecznie chciałam być w tej chwili przy tobie, pożegnać się . Łzy płynęły mi bezustannie.
Minął już rok. Ja codziennie przesiaduję na cmentarzu, siadając na twoim pomniku rozmawiam z Tobą, śmieję się... Dziękuję za te dwa najlepsze lata, które spędziliśmy razem. Zawsze będę o Tobie skarbie pamiętać.
Mateusz [*]
K.