Zżera mnie tęsknota i nic nie mogę na to poradzić.
Boże, jak mi smutno z daleka od stworzenia, które jest zawsze za mną krok w krok.
Ja w bok, on w bok. Prawdziwie oddany. Wpatrzony we mnie jak w malowany obraz.
Zniosę wszystko by znowu go zobaczyć, przytulić.
Nigdy nie będe umiała się z nim pożegnać na zawsze.
Nieznana odległość do szarych zaświatów patrzy na moją sylwetkę pełną żalu, by w świętym słońcu rzucić mój cień.
Moja dusza jęczy w uświęconym bólu.