wczorajsze słońce naładowało nas masą pozytywnej energii ( niestety nie takiej , która zmotywowałaby mnie do przebrnięcia przez matmę ) . cały dzień spędziliśmy na dworze wdychając promienie każdą komórką ciała ( z przerwą na obiad ma się rozumieć , przecież byliśmy głodni ! ) . gabrysia pooglądała kaczuszki , rodzinę łabądków i nakarmiła koniki z którymi żegnała się pół godziny . rośnie nam straszna kokietka ! wyjście z nią do parku lub gdziekolwiek , gdzie tłoczą się ludzie to istna komedia . popisuje się , śmieje w niebogłosy i wygłupia . kiedy idzie za rączkę i przechodzi koło ludzi , zatrzymuje się , uśmiecha i macha łapką tak długo , aż jej odmachają . szczeka za każdym pieskiem , miałczy za każdym kotkiem i odkąd zorientowała się w której kieszeni wózka trzymamy jedzenie uparcie wciska do niej łapy . potwór głodomor ! dzisiaj dzień zapowiada się równie piękny , więc kiedy tylko pyśki wstaną zjemy śniadanie i uciekamy spacerować :) / przerost ambicji to sprawa straszna . jak przy obowiązkach matki i kury domowej , można pisać maturę z 5 przedmiotów rozszerzonych ? jestem głupia.