śmieszne jest to, że nadal jesteś synonimem bezpieczeństwa.
kompletnie nie umiem teraz ogarnąć siebie i nie pomaga mi fakt, że parę osób to czyta - ale coś takiego jak pamiętnik w moim przypadku nie działa i jedynie na photoblogu potrafię sobie wszystko względnie poukładać, huh. kwestia przyzwyczajenia, prawdopodobnie - gdybym zawsze pisała w zeszytach, pewnie teraz pisałabym w zeszycie. nieważne.
strachstrachstrachstrachstrachstrachstrach.
niemasieczegobać.
jestsieczegobać.
niemasieczegobać.
Nieralne perspektywy, coś czuję, że znowu jebnę o beton, haha. Śmieszne jest to, że teraz jestem w miarę normalnym człowiekiem. Myślę normalnie. Marzę normalnie. Jestem w normalnej szkole. Ani śladu po przeszłości. Inny sposób myślenia. Inne wszystko.
Istnieje co najmniej milion takich samych osób jak ja. Nic szczegolnego. I najsmutniejsze jest to, że mnie to już nie obchodzi, że wolę to, co jest teraz - przynajmniej w pewnych sprawach - niż to, co było, co wtedy wydawało mi się takie zajebiste.
Dorastać nadal nie chcę, to się chyba nie zmieni c:
chciałabym się nie bać. to za każdym razem wszystko jebie. wszystko, na czym mi zależy.
zajebiście, że nie umiem tego przezwyciężyć.
W takich momentach czuję się jak kompletnie egoistyczny gnojek, ale potrzebuję cię, żeby po prostu siedzieć przy kimś, kto będzie wiedział, co powiedzieć. Kto będzie umiał słuchać. Kto doprowadzi mnie do względnego porządku, a nawet jeśli nie, to nie będzie miał tego zagubionego spojrzenia i nie przestraszy się tego, że jestem (do diabła, w końcu, chociaż częściowo!) szczera i poważna.
Przepraszam znowu. Przepraszam po raz setny.